niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 74.



Obudziły nas hałasy na korytarzu. Postanowiłam sprawdzić, co takiego się tam dzieje. Założyłam bieliznę i Michałową koszulę, po czym wyjrzałam na korytarz. Kiedy zobaczyłam źródło dziwnych dźwięków stanęłam wyraźnie zaskoczona. Otóż trzej reprezentanci Polski w Piłce siatkowej mężczyzn leżeli jeden na drugim jęcząc. Gdybym ich nie znała stwierdziłabym, że geje.

- Jarosz, Kurek, Winiarski. Czy was do końca popierdoliło, żeby tak wcześnie hałasować?
- Wcześnie? Jest trzynasta prawie. – śmiał się Winiar.
- No właśnie. Prawie. Także proszę idźcie się gwałcić piętro niżej. Ok.? Normalni ludzie chcą spać.
- Kto? – odezwał się Jarosz.
- Kuba. Już nie żyjesz.

Nie czekając na kolejną wymian zdań wróciłam do łóżka wtulając się w Michała. Po chwili znów usnęłam w jego ramionach.
Obudził mnie pocałunek Michała. Patrzył na mnie swoimi wielkimi ślapiami.

- Dzień dobry. Żono. Hmmm… Jak to fajnie brzmi. Żono. – zaczął rozmyślać.
- Cześć kochanie.
- Wyspałaś się?
- Przy Tobie zawsze. – pocałowałam go.

Godzinę później siedzieliśmy w restauracji wraz z innymi gośćmi, którzy także zatrzymali się w tym hotelu. Oczywiście rozmowom nie było końca. Przypomniały mi się wspólne śniadania z siatkarzami na Lidze Światowej. Jedni kłócili się o widelec, drudzy o serwetkę… Jak w przedszkolu.
Koło 17.00 wracaliśmy do domu. Goście także powoli się rozjeżdżali, by wkrótce pojechać na kolejne zgrupowanie do Spały.
Michał zatrzymał mnie przed drzwiami od mieszkania. Otworzył je, po czym wziął mnie na ręce i przeniósł przez próg.

- Witam w domu, Pani Kubiak. – rzekł, a ja obdarowałam go pocałunkiem.

 Weszliśmy do mieszkania i nawet się nie rozpakowaliśmy. Właściwie większość rzeczy została w samochodzie. Tylko prezenty od gości zostały wcześniej przewiezione do naszego gniazdka. Poszliśmy się tylko umyć i położyliśmy się do łóżka. Zasnęliśmy dość szybko. Zmęczenie dawało nam się we znaki. Bo co to za odsypianie w dzień po tak wielkiej imprezie.

Rano obudziłam się z wielkim bólem głowy. Na szczęście Michał był w domu, bo nie byłam w stanie wstać z łóżka.

- Źle się czujesz? – powiedział, kiedy wszedł do sypialni z kubkiem gorącej kawy.
- Moja głowa próbuje uświadomić mnie, że istnieje.
- Zostań dzisiaj w łóżku. Co?
- A myślisz, że miałam zamiar wstać? Nie ma opcji. Ale mam prośbę.
- Jakieś tabletki?
- Mhm…

Za to go właśnie kochałam. Rozumiał mnie bez słów. Po chwili przyszedł z lekami i szklanką wody.

- Dziękuję. – wyszeptałam.

Połknęłam tabletki i położyłam się spać. Ból cały czas się nasilał. Mam nadzieję, że leki szybko zaczną działać, bo inaczej nie wyrobię. Chwilę później poczułam, jak Michał kładzie się obok mnie i przytula.

Wstałam koło 14.00. Obudził mnie zapach pieczonego kurczaka. Założyłam na siebie bluzę Michała i udałam się do kuchni. Oparłam się o futrynę i podziwiałam mojego gotującego męża.

- Wstałaś już? – zapytał, kiedy mnie zauważył.
- Nie. Lunatykuję.
- Czyżbym słyszał w głosie Twym, o niewiasto, nutę sarkazmu?
- Rzekłabym, że nawet dwie nuty.

Podeszłam do niego i przytuliłam się. Chwilę później Michał nakrywał do stołu.

- Czemu nie jesz? – zapytał z troską w głosie.
- Nie wiem. Nie mogę. Nie czuję się najlepiej. Te tabletki nic nie pomogły.
- Jak do jutra Ci nie przejdzie jedziemy do lekarza.
- Musimy?
- Tak. Na pewno nie chcesz nic zjeść? Może chociaż sałatkę.

Pokiwałam przecząco głową.

- No ok. Nie będę Cię zmuszać, ale obiecaj, że zjesz kolację.
- Jak muszę.

Poszłam zrobić sobie miętowej herbaty. Kiedy wyciągałam pudełeczko z szafki, zakręciło mi się w głowie, efektem czego był wielki hałas powstały w wyniku upadającego metalu. Michał pojawił sie w kuchni w mgnieniu oka. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.

- Nawet nie waż mi się wychodzić z tego łóżka. Zaraz przyniosę Ci herbatę, coś do jedzenia i witaminy. I nie ma żadnego ale. Nie jadłaś nic od rana.

Po chwili Michał wrócił z napojem, sałatką i witaminami. Właściwie jadłam na siłę. Nie miałam apetytu, ale Michał miał rację. Muszę coś zjeść. Na szczęście przyniósł mi lekkostrawne jedzenie. Misiek nie odstąpił mnie na krok. Dopiero kiedy położyłam się spać wyszedł z sypialni, by odnieść brudne naczynia do kuchni. Jednak nie dane mi było spać długo. Nagle poczułam ostry ból brzucha. Pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Chwilę później kolejny raz. Michał był już przy mnie. Nie czekając na nic poszedł po dokumenty od samochodu, wziął mój wiosenny płaszczyk i pomógł mi go założyć. Nie sprzeciwiałam się. Chciałam, żeby to wszystko ustąpiło…

_________________________________________________________________________
Przepraszam za tak okropny rozdział. Nie miałam totalnie weny...

Pozdrawiam, opuszczona przez wenę no_princess :*

12 komentarzy:

  1. Czyżby ciąża? to ta wesoła wersja ... a jej przeciwieństwo na które stawiam to choroba.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Takiego męża to każda by chciała :D :)
    Czyżby malutkie Kubiaczki?! ;) :D
    Czekam ^^
    Marta♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha ten moment z "gwałcącymi się" siatkarzami rozbawił mnie do łez.
    Pani Kubiak... :D
    Czekam na dalszy rozwój sytuacji. Pozdrawiam, blueberrysmile :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciąża ? ^^ - oj tak chciałabym. xd
    Nie narzekaj, rozdział świetny. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Cieszę się, że Ci się podoba.

      Pozdrawiam c:

      Usuń
  5. Co ty piszesz? Rozdział jest genialny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to, co piszę? Prawdę piszę. Ale dziękuję za miłe słowa. One bardzo mnie budują.

      Pozdrawiam :D

      Usuń
  6. Mam nadzieję, że to nic złego tylko małe Kubiaki będą ;D I nie marudź bo rozdział bardzo fajny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy. Nie marudzę, po prostu pisze jak jest, ale dziękuję za miłe słowa :)

      Pozdrawoiam :D

      Usuń