sobota, 16 marca 2013

Rozdział 84.




Jastrzębie Zdrój, 31.12.2016.

- Wchodźcie, wchodźcie. – zaprosiłam Winiarskich.
- Kochana, promieniejesz. Ciąża Ci służy. – zachwalała mnie Daga. – A gdzie masz Krzysia?
- Tu jestem! – nagle koło nas pojawił się Igła, na co zaśmialiśmy się.
- U dziadków. – odparłam.

Około 22.00 byliśmy w komplecie. Muzyka grała na całego. Krzysiek przywiózł ze sobą kamerę, by uwiecznić wszystko. My z dziewczynami co jakiś czas donosiłyśmy przekąski i napoje. Przed 24.00 zadzwoniłam jeszcze do chłopaków z Afro. Nim jednak odebrali, ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć, a moim oczom ukazało się siedmiu wspaniałych wraz ze swoimi dziewczynami i żonami.

- Przyjechaliście! Właźcie do środka. – zaprosiłam Afrorodzinę do domu.
- No nie mogliśmy przegapić takiej imprezy! No wiesz.. Nie zawsze ma się okazję spędzić sylwestra z Mistrzami Olimpijskimi. – zaśmiał się Lajan.

Weszliśmy do salonu, goście się przywitali ze wszystkimi, a po chwili zaczęliśmy szykować się do odliczania. Wszyscy (prawie) pochwycili kieliszki z szampanem. Ja musiałam zadowolić się sokiem ze świeżych cytrusów. Włączyliśmy TV, żeby być na bieżąco z czasem i wyczekiwaliśmy.

- Już za chwilę rozpoczniemy wielkie odliczanie. Nacieszmy się jeszcze tymi ostatnimi chwilami 2016 roku! – wypowiedział nieśmiertelny chyba Krzysztof Ibisz.
- … Pięć! Cztery! Trzy! Dwa! Jedeeeen! Szczęśliwego Nowego Roku! – wykrzyczeliśmy.
- To zdrowie gospodarzy! – krzyknął Baron.
- Zdrowie!

Chwilę później wyszliśmy wszyscy na dwór, bo chłopaki, jak to dzieci, chcą trochę fajerwerków. No cóż.. Całe życie z wariatami..


20 lat później (2036 rok)

Maja urodziła się 24 kwietnia 2017 roku. Mama Michała w końcu postanowiła przyjechać do Jastrzębia na stałe. W wieku 36 lat Michał zakończył karierę siatkarza i zaczął pracować jako trener. Najpierw był to JSW, potem chwilowo Politechnika Warszawska, a teraz znów Jastrzębski. Krzysiek poszedł w ślady Michała. Od najmłodszych lat trenuje siatkówkę. Gra na pozycji atakującego w Jastrzębskim Węglu. Jednak rozważa propozycje innych klubów, bo jak mówi, chce nabrać doświadczenia. Maja w tym roku zdała maturę. Dostała się na fizjoterapię w Krakowie, co było jej marzeniem. Kto wie, może w przyszłości będzie pracować ze sportowcami… Ja natomiast trzy lata po urodzeniu Mai poszłam na studia. Jednak nie zdecydowałam się na powrót na architekturę wnętrz. Wybrałam dziennikarstwo sportowe i pracuję jako komentator w Polsacie Sport. Komentuję tylko mecze siatkarskie, bo w tym kierunku się kształciłam. Alicja i Tomek się pobrali w 2025 roku, mają syna Franka. Wyprowadzili się na Mazury, ale mimo to mamy ze sobą bardzo częsty kontakt. Z siatkarzami widujemy się regularnie, 3-4 razy w roku. Każdy założył już rodzinę i cieszą się swoim szczęściem…

- MAMO! Nie widziałaś moich ochraniaczy? – zapytał Krzysiek.
- Majki pytaj. – odparłam, po czym poszłam się przygotowywać do pracy.
- Skąd mam wiedzieć, gdzie je położyłeś. To Ty ich używasz! - krzyknęła Maja na pół domu.

Mecz pomiędzy SKRĄ i JSW rozgrywany był w jastrzębskiej hali. Usadowiłam się wygodnie na swoim krzesełku komentatorskim, a po chwili dosiadł się do mnie drugi komentator, Dawid. Piętnaście minut później na parkiet weszły obie drużyny, by się rozgrzać.

- To co? Wygrywamy dziś? – zapytał.
- Owszem. Wygrywamy. – uśmiechnęłam się. – Skopcie tyłki Skrzatom.
- Hmmm.. Czyżby Pani komentator była stronnicza?
- Może ociupinkę.  

Równo o 17.30 zaczął się mecz. Rozegrał się w pięciu setach. Wszystkie były bardzo wyrównane. Obie drużyny szły dosłownie punkt za punktem. Ostatecznie Wygrała SKRA, a MVP spotkania okazał się Arek Wlazły.

- Mamo! Tato! Jest sprawa. Właściwie, to bardziej tato. Chodzi o trening zaraz po sylwestrze.
- Przełożyć go wam?
- Jak Ty mnie dobrze znasz. Chodzi o to, że jedziemy do Winiarskiego. I nie wiemy, czy uda nam się wrócić następnego dnia.
- I tak miałem go wam przełożyć, bo sam nie wiem, czy zdążę się ogarnąć.
- Po czym?
- Jak to? Kurkowy sylwester w Bełku.
- Przecież wy za starzy jesteście na zabawę!
- Jak chcesz się zdziwić, to wpadnijcie na chwilę. Nasze pokolenie siatkarzy ma zawsze najlepsze imprezy!
- To Paa!..  – ulotnił się w mgnieniu oka.
- On chyba nie wierzy w nasze możliwości. – zwrócił się do mnie Michał.
- No chyba właśnie nie…  

________________________________________________________________________
Na samym początku chciałabym Was przeprosić, że ten rozdział jest taki krótki. Już tłumaczę dlaczego. Mianowicie, jest to ostatni rozdział tego opowiadania. Więcej rozdziałów tu nie będzie. 
W związku z tym chcę Wam bardzo podziękować za te 84 rozdziały, które przeżyłam wspólnie z Wami, za ponad 40 tys. wyświetleń, za ponad 400 komentarzy, które zamieszczałyście pod postami, za wiele miłych słów, komplementów, czy zwykłych rozmów. Dziękuję Wam także za to, że cierpliwie czekałyście na kolejny rozdział mimo, że nie zawsze pojawiał się w terminie. Nawet nie wiecie, jak się cieszyłam, kiedy z rozdziału na rozdział przybywało Was coraz więcej. Każde wyświetlenie coraz bardziej motywowało mnie do dalszego pisania, bo wiedziałam, że ktoś To czyta. Dlatego jeszcze raz Wam dziękuję.

Nie rozstajemy się na zawsze, bo piszę drugie opowiadanie. Tam, będzie można mnie znaleźć. Rozdziały jak na razie będą się pojawiać raz w tygodniu. Może później coś się rozkręci.

Mam do Was jeszcze jedną malutką prośbę. Jest to prośba do każdego, kto przynajmniej raz wszedł na tego bloga. Jeśli przeczytałaś/łeś choć jeden rozdział (np. ostatni), skomentuj. Chcę wiedzieć, ile naprawdę Was było... Jest. 

Jeszcze raz, dziękuję. 

Pozdrawiam, Wasza no_princess :**

PS. Na samej górze jest link do jednej z piosenek, przy których pisałam ten rozdział + możecie zobaczyć, jak ja wyobrażam sobie Maję i Krzyśka :D