Obudziły nas hałasy na korytarzu. Postanowiłam sprawdzić,
co takiego się tam dzieje. Założyłam bieliznę i Michałową koszulę, po czym
wyjrzałam na korytarz. Kiedy zobaczyłam źródło dziwnych dźwięków stanęłam
wyraźnie zaskoczona. Otóż trzej reprezentanci Polski w Piłce siatkowej mężczyzn
leżeli jeden na drugim jęcząc. Gdybym ich nie znała stwierdziłabym, że geje.
- Jarosz, Kurek, Winiarski. Czy was do końca
popierdoliło, żeby tak wcześnie hałasować?
- Wcześnie? Jest trzynasta prawie. – śmiał się Winiar.
- No właśnie. Prawie. Także proszę idźcie się gwałcić
piętro niżej. Ok.? Normalni ludzie chcą spać.
- Kto? – odezwał się Jarosz.
- Kuba. Już nie żyjesz.
Nie czekając na kolejną wymian zdań wróciłam do łóżka wtulając
się w Michała. Po chwili znów usnęłam w jego ramionach.
Obudził mnie pocałunek Michała. Patrzył na mnie swoimi
wielkimi ślapiami.
- Dzień dobry. Żono. Hmmm… Jak to fajnie brzmi. Żono. –
zaczął rozmyślać.
- Cześć kochanie.
- Wyspałaś się?
- Przy Tobie zawsze. – pocałowałam go.
Godzinę później siedzieliśmy w restauracji wraz z innymi
gośćmi, którzy także zatrzymali się w tym hotelu. Oczywiście rozmowom nie było
końca. Przypomniały mi się wspólne śniadania z siatkarzami na Lidze Światowej.
Jedni kłócili się o widelec, drudzy o serwetkę… Jak w przedszkolu.
Koło 17.00 wracaliśmy do domu. Goście także powoli się
rozjeżdżali, by wkrótce pojechać na kolejne zgrupowanie do Spały.
Michał zatrzymał mnie przed drzwiami od mieszkania.
Otworzył je, po czym wziął mnie na ręce i przeniósł przez próg.
- Witam w domu, Pani Kubiak. – rzekł, a ja obdarowałam go
pocałunkiem.
Weszliśmy do
mieszkania i nawet się nie rozpakowaliśmy. Właściwie większość rzeczy została w
samochodzie. Tylko prezenty od gości zostały wcześniej przewiezione do naszego gniazdka.
Poszliśmy się tylko umyć i położyliśmy się do łóżka. Zasnęliśmy dość szybko. Zmęczenie
dawało nam się we znaki. Bo co to za odsypianie w dzień po tak wielkiej
imprezie.
Rano obudziłam się z wielkim bólem głowy. Na szczęście
Michał był w domu, bo nie byłam w stanie wstać z łóżka.
- Źle się czujesz? – powiedział, kiedy wszedł do sypialni
z kubkiem gorącej kawy.
- Moja głowa próbuje uświadomić mnie, że istnieje.
- Zostań dzisiaj w łóżku. Co?
- A myślisz, że miałam zamiar wstać? Nie ma opcji. Ale
mam prośbę.
- Jakieś tabletki?
- Mhm…
Za to go właśnie kochałam. Rozumiał mnie bez słów. Po
chwili przyszedł z lekami i szklanką wody.
- Dziękuję. – wyszeptałam.
Połknęłam tabletki i położyłam się spać. Ból cały czas
się nasilał. Mam nadzieję, że leki szybko zaczną działać, bo inaczej nie
wyrobię. Chwilę później poczułam, jak Michał kładzie się obok mnie i przytula.
Wstałam koło 14.00. Obudził mnie zapach pieczonego kurczaka.
Założyłam na siebie bluzę Michała i udałam się do kuchni. Oparłam się o futrynę
i podziwiałam mojego gotującego męża.
- Wstałaś już? – zapytał, kiedy mnie zauważył.
- Nie. Lunatykuję.
- Czyżbym słyszał w głosie Twym, o niewiasto, nutę
sarkazmu?
- Rzekłabym, że nawet dwie nuty.
Podeszłam do niego i przytuliłam się. Chwilę później
Michał nakrywał do stołu.
- Czemu nie jesz? – zapytał z troską w głosie.
- Nie wiem. Nie mogę. Nie czuję się najlepiej. Te
tabletki nic nie pomogły.
- Jak do jutra Ci nie przejdzie jedziemy do lekarza.
- Musimy?
- Tak. Na pewno nie chcesz nic zjeść? Może chociaż
sałatkę.
Pokiwałam przecząco głową.
- No ok. Nie będę Cię zmuszać, ale obiecaj, że zjesz
kolację.
- Jak muszę.
Poszłam zrobić sobie miętowej herbaty. Kiedy wyciągałam
pudełeczko z szafki, zakręciło mi się w głowie, efektem czego był wielki hałas
powstały w wyniku upadającego metalu. Michał pojawił sie w kuchni w mgnieniu oka.
Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
- Nawet nie waż mi się wychodzić z tego łóżka. Zaraz przyniosę
Ci herbatę, coś do jedzenia i witaminy. I nie ma żadnego ale. Nie jadłaś nic od
rana.
Po chwili Michał wrócił z napojem, sałatką i witaminami.
Właściwie jadłam na siłę. Nie miałam apetytu, ale Michał miał rację. Muszę coś
zjeść. Na szczęście przyniósł mi lekkostrawne jedzenie. Misiek nie odstąpił
mnie na krok. Dopiero kiedy położyłam się spać wyszedł z sypialni, by odnieść
brudne naczynia do kuchni. Jednak nie dane mi było spać długo. Nagle poczułam
ostry ból brzucha. Pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Chwilę później
kolejny raz. Michał był już przy mnie. Nie czekając na nic poszedł po dokumenty
od samochodu, wziął mój wiosenny płaszczyk i pomógł mi go założyć. Nie sprzeciwiałam
się. Chciałam, żeby to wszystko ustąpiło…
_________________________________________________________________________
Przepraszam za tak okropny rozdział. Nie miałam totalnie weny...
Pozdrawiam, opuszczona przez wenę no_princess :*
Czyżby ciąża? to ta wesoła wersja ... a jej przeciwieństwo na które stawiam to choroba.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny ;)
Zobaczymy, zobaczymy.
UsuńPozdrawiam :D
Takiego męża to każda by chciała :D :)
OdpowiedzUsuńCzyżby malutkie Kubiaczki?! ;) :D
Czekam ^^
Marta♥
Wszystko w swoim czasie.
UsuńPozdrawiam :*
Hahaha ten moment z "gwałcącymi się" siatkarzami rozbawił mnie do łez.
OdpowiedzUsuńPani Kubiak... :D
Czekam na dalszy rozwój sytuacji. Pozdrawiam, blueberrysmile :*
Dzięki :D
UsuńPozdrawiam :*
Ciąża ? ^^ - oj tak chciałabym. xd
OdpowiedzUsuńNie narzekaj, rozdział świetny. :D
Dziękuję. Cieszę się, że Ci się podoba.
UsuńPozdrawiam c:
Co ty piszesz? Rozdział jest genialny! :D
OdpowiedzUsuńJak to, co piszę? Prawdę piszę. Ale dziękuję za miłe słowa. One bardzo mnie budują.
UsuńPozdrawiam :D
Mam nadzieję, że to nic złego tylko małe Kubiaki będą ;D I nie marudź bo rozdział bardzo fajny.
OdpowiedzUsuńZobaczymy. Nie marudzę, po prostu pisze jak jest, ale dziękuję za miłe słowa :)
UsuńPozdrawoiam :D