Obudziłam się koło 9.00. Na szafce obok łóżka w wazonie
stał ogromny bukiet tulipanów. Po chwili przyszedł Michał.
- Dzień dobry Gwiazdko. Jak się czujesz?
- Cześć kochanie. Mogłoby być lepiej, ale chcę już do
domu.
- Wiem. Może lekarz się zgodzi, żebyś wróciła.
- Oby. Mam dość szpitala.
Dzień bardzo mi się dłużył. Dzisiaj miały być ostatnie
wyniki. Bardzo chciałam, żeby ten cały koszmar się jak najszybciej skończył.
Jednak za każdym razem, kiedy lekarz przychodził nie miał żadnych nowych
wieści. Tylko tyle, że jeszcze musze trochę poczekać. Ale ja się pytam, ile
można czekać? Ostatnio też tak było. Podejrzewali u mnie białaczkę i kazali
czekać. Wiedziałam, że Michała też to dobija, ale nie dawał po sobie niczego
znać. Chciał być silny, żebym ja się nie załamała. Wiem, że jemu też jest
ciężko.
- Michał, jak długo to jeszcze potrwa? Nie mam już siły.
To wszystko za bardzo mnie męczy.
- Już niedługo skarbie. Obiecuję.
Po moim policzku zaczęły spływać łzy. Michał przytulił
mnie, jednak po chwili odsunął się ode mnie.
- Zaraz wracam. Ok.
Przytaknęłam. Zamknęłam oczy, a po chwili usnęłam.
***
Udał się w kierunku gabinetu lekarzy. Zapukał dwukrotnie,
po czym wszedł do środka.
- Dzień dobry. Ma pan chwilę? – odezwał się pierwszy.
- Oczywiście. Proszę usiąść. Słucham.
- Chodzi o moją żonę. Jak długo to wszystko jeszcze
potrwa? Te wyniki? Jej pobyt tutaj?
- Wyniki powinny być za pół godziny. Mieli awarię w laboratorium
i dlatego to wszystko się opóźnia.
- Rozumiem, ale kiedy moja żona będzie mogła wyjść ze
szpitala?
- Jak będziemy mieli wyniki wszystko się okaże. Naprawdę
nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć.
- Proszę mi tylko powiedzieć, czy może tak być, że to nie
jest infekcja, tylko coś poważniejszego.
- Zawsze istnieje ryzyko, ale proszę się nie martwić. To,
że będą się państwo zamartwiać nic nie da. Proszę być dobrej myśli. Musi pan
teraz wspierać żonę.
- Dziękuję i do widzenia.
Wyszedł z gabinetu. Czy ta rozmowa dała mu cokolwiek? Raczej
nie. Mnóstwo pytań, na które nie ma odpowiedzi. Proszę być dobrej myśli? Co to
miałoby znaczyć? Wrócił do pokoju Sarah. Spała. Była wycieńczona. Usiadł obok
łóżka i wpatrywał się w nią jak w obrazek. W tym momencie zadzwonił jego
telefon. Odebrał dość szybko, by nie obudzić ukochanej. Nawet nie spojrzał, kto
dzwoni.
- Słucham. – powiedział półszeptem.
- Michał, przyjacielu. Kiedy przyjeżdżasz do Spały? Bo z
tego co słyszałem, to ludzie chcą imprezkę powitalną ogarnąć i część z
chłopaków jedzie już jutro.
- Nie wiem Zibi. Sarah jest chora, nie wiem, jak długo to
potrwa. Wiesz, że nie chcę jej zostawiać samej.
- Mam nadzieję, że to nic poważnego. Jak coś do daj znać,
czy wszystko w porządku i życz jej zdrowia ode mnie i od Asi. Pozdrów ją.
- Ok. Cześć.
Rozłączył się, po czym schował telefon z powrotem do
spodni. Siedział tak około godziny. Sarah cały czas spała. Postanowił pójść po
jakąś kawę. Poszedł do bufetu z zamiarem wypicia kawy na miejscu, jednak
postanowił wrócić do żony.
- Przepraszam, czy może pani zrobić mi tą kawę na wynos?
- Oczywiście panie Kubiak. – no tak, przecież jest dość
rozpoznawalny w Jastrzębiu.
- Dziękuję.
Kiedy dostał kawę uśmiechnął się i poszedł w kierunku
pokoju Sarah. Po drodze minął jej lekarza prowadzącego, który niósł jakąś kopertę.
Miał nadzieję, że to wyniki.
- Panie Kubiak, ja za chwilę do państwa przyjdę, bo
wyniki już przyszły. Idę tylko je skonsultować z drugim lekarzem.
- Dziękuję.
Już spokojniejszy udał się do Sarah. Kiedy wszedł do pokoju
ona już nie spała. Wpatrywała się w okno, jakby szukała w nim odpowiedzi. Nawet
nie zauważyła, kiedy Michał wrócił.
- Kochanie. Jestem już.
Uśmiechnęła się tylko. Jednak nie był to uśmiech, który w
niej pokochał. Ten był jakby wymuszony, smutny, udawany. Taki na siłę. Tak
bardzo chciał zobaczyć jej uśmiech. Ten prawdziwy. Tak bardzo pragnął jej
szczęścia.
- Przed chwilą spotkałem lekarza. Powiedział, że wyniki
już przyszły i zaraz przyjdzie.
Pokiwała tylko głową nadal wpatrując się w okno. Jej wzrok
był pusty, jakby wyparowała z niej cała dusza. Ta piękna niewinna duszyczka,
która przeżyła więcej, niż nie jedna starsza osoba. Nie miała już siły na nic.
Usiadł obok niej na łóżku, a ona wtuliła się w niego. Poczuł, jak po jej
policzkach spływają łzy. Łzy smutku, który ją wypełniał.
***
- Michaś, zabierz mnie stąd. Ja tu dłużej nie wytrzymam. –
wyszeptałam.
- Obiecuję, że niedługo to wszystko się skończy. Wrócimy
do domu, będzie jak dawniej, albo i jeszcze lepiej. Kocham Cię.
- Ja ciebie też. Ale chcę, by to skończyło się teraz,
natychmiast.
Przerwał nam wchodzący do sali lekarz. Jednak nie był zmartwiony.
Wręcz przeciwnie. Na jego twarzy malował się uśmiech.
- Jak się pani czuje? – zapytał.
- Dziękuję. Dobrze. – odpowiedziałam bez entuzjazmu.
- Jak tak, to proszę, tu jest wypis. – Michał wziął od
niego kartkę. – A teraz wyniki. Mam dwie wiadomości. Obie są dobre. Po pierwsze
jest Pani całkowicie zdrowa.
W tym momencie odetchnęłam z ulgą.
- A jaka jest druga wiadomość? – zapytał ożywiony Michał.
- Druga wiadomość jest taka, że znamy już przyczynę Pani
złego samopoczucia.
Złego? Dobre sobie.
- Zostaną państwo rodzicami. To trzeci tydzień. Gratuluję.
______________________________________________________________________
Jednak udało mi się napisać dziś ten rozdział. Mam nadzieję, że jesteście zadowolone z takiego obrotu spraw. Nie wiem, kiedy teraz wstawię nowy rozdział, bo mam trochę zajęć. Ale zaglądajcie na bloga, bo a nóż coś się pojawi :)
Pozdrawiam, no_princess :**
Ha! A jednak ;D Już się bałam, że chcesz jakiś dramat wprowadzić xD Nie strasz nas tak :P Pozostaje czekać na dalszy rozwój akcji i małe Kubiaczki :D pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie... Aż tak zła to ja nie jestem :)
UsuńPozdrawiam :D
Bedą małe Kubiaczki!! :D :D
OdpowiedzUsuń"Dzisiaj wszyscy jesteśmy Dzikami!" - Igła :)
Serio...ja już myślałam, że ją uśmiercisz i Michał zostanie sam :P :D
Oj no czekać na dziecko/dzieci ( mogą wkońcu być bliźniaki :P)
.
Rozumiemy, zajęcia :-/ Ja i tak codziennie zaglądam ^^
Marta♥
Będą, będą. Nie jestem taka zła, by uśmiercć ludzi, przynajmniej nie teraz :) Przecież dopiero co był ślub :D
UsuńPozdrawiam :*
Małe Dziki ! :D
OdpowiedzUsuńSuperrrr :)
u mnie siódemka, przepraszam za spóźnione powiadomienie :( S. ;*
OdpowiedzUsuńDzięki :) Już zaglądam
UsuńPozdrawiam :*
jeeej, czyli jednak ciąża!!!!! Mam nadzieję, że nie uśmiercisz dziecka albo Sary pod koniec ciąży, tego bym chyba nie zniosła!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
In my head :*
Dziękuję. Jednak ciąża. Planowałam to pisząc poprzedni rozdział, ale chciałam jeszcze potrzymać w niepewności trochę :)
UsuńPozdrawiam :*
A tak myślałam że to ciąża ♥ Mam nadzieję, że przebiegnie bez żadnych komplikacji :D Kocham jak piszesz♥ Pozdrawiam Zuza ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPozdrawiam :D
Kuuuuubiaczki! nareszcie! :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na nowy rozdział ;) http://ja-on-my-jednosc.blogspot.com/
Tak! Przez chwilę myślałam, że masz zamiar coś złego zrobić Sarah i zrobić jakieś złe zakończenie, a tutaj taka niespodzianka! :D
OdpowiedzUsuńCieszę się ich szczęściem :)/
Pozdrawiam :*
Och.. Dziękuję :) Na razie nie będę nikogo uśmiercać. Niech pobędą choć przez chwilę szczęśliwi :)
UsuńPozdrawiam :*
Nawet nie wiesz jak się cieszę ,ze to nie nowotwór a ciąża! :D naaaaa pewwwno będą świetnym rodzicami ^^ :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do siebie c:
Cieszę się, że się cieszysz :)
UsuńPozdrawiam :D
ósemka gotowa, zapraszam ;*
OdpowiedzUsuńhttp://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/
Dziękuję, już zaglądam :)
UsuńPozdrawiam :*