poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział 27.



- A czy możemy chociaż wrócić do Katowic? – zapytał po krótkim namyśle.
- Michał… Czy Ty nie słyszysz? Nie chcę niszczyć waszej przyjaźni jeszcze bardziej! – opadłam na ziemię.
- Słyszę Cię doskonale, dlatego chcę, żebyś ze mną wróciła. Nie ruszę się stąd bez Ciebie, choćbym miał tu zostać przez kilka dni. Pierdolę treningi i Ligę! Jeżeli nie pojedziesz ze mną, jeśli nie wsiądziesz do tego pierdolonego samochodu, rzucam siatkówkę! Bo to dzięki Tobie jestem w formie. Dzięki świadomości, że Cię mam. Sarah, jak przeczytałem to, co mi napisałaś, mój świat się zawalił. Wydarłem się na chłopaków. Nie chciałem nikogo widzieć. Kiedy byłem już u Ziomka w pokoju, żeby przeprosić za moje zachowanie, przyszedł Zbyszek. To dzięki niemu przyjechałem tutaj.
- Michał, zrozum… Ja nie mogę. Przykro mi.

Wstałam z podłogi. Wzięłam klucze od mojego samochodu i udałam się w stronę drzwi wejściowych.

- Proszę. Oddaję. Mi nie będą już potrzebne.

Wystawiłam rękę z pęczkiem kluczy. Jednak on ich nie wziął, tylko przyciągnął mnie do siebie. Przytulił mnie, jednak szybko wyrwałam się z jego ramion.

- Michał nie! Proszę Cię. Pozwól mi odejść.
- Kiedy ja nie chcę, żebyś odchodziła.

Nie wiedziałam co mam zrobić. Mimo, że nie chciałam zostać, nie mogłam się ruszyć. Tak jakby niewidzialna siła trzymała mnie i nie puszczała. Nagle jego telefon zadzwonił. To był dobry moment, żeby wyjść, kiedy on będzie zajęty rozmową. Nic bardziej mylnego. Kiedy odbierał podszedł do drzwi wejściowych i mi je zagrodził.

***

Nie mógł pozwolić, by znów mu uciekła. Mimo telefonu od Zibiego zatarasował drzwi tak, by nie mogła wyjść.

- Tak, już dojechałem. – powiedział bez entuzjazmu.
- Wyjechała? Tak mi przykro stary. Ale przynajmniej próbowałeś. – odezwał się Zibi.
- Nie, nie wyjechała. Tylko nie chce wrócić. Może Ty jej przemówisz do rozsądku, Mnie nie chce słuchać.
- Ok. Zobaczę co da się zrobić. – Michał przekazał telefon dziewczynie.

***

- Słucham? – powiedziałam oschle.
- Proszę, wróć z Michałem do nas. Pogodziliśmy się i wszystko jest już ok. Jak wyjechałaś, przemyślałem sobie wszystko. Przepraszam Cię. Chcę być tylko Twoim przyjacielem. Aż przyjacielem.
- Jak mam Ci wierzyć? Zawiodłam się na Tobie.
- Jeśli nie chcesz wierzyć mi, to uwierz Michałowi i wróć! Nie widzisz, że on Cię kocha?
- …. – cisza – Muszę to przemyśleć. Dajcie mi czas. Proszę.
- Ok. Do zobaczenia. – rozłączył się.

Oddałam telefon Michałowi.

- Michał, ja potrzebuję czasu.
- Ile tylko będziesz chciała.

Znów mnie przytulił. Tym razem nie wyrwałam mu się. Mimo, że była 21.00 byłam wykończona. Zasnęłam w Jego ramionach.

***

Zaniósł ją do sypialni. Nie spuszczał z niej wzroku, jakby miała zaraz uciec. Był szczęśliwy, że jest przy niej…

- Dobry wieczór trenerze – powiedział do słuchawki po angielsku.
- Słucham Michał?
- Nie wiem, czy chłopaki już panu mówili, ale może mnie nie być przez kilka dni na treningach.
- Ja wszystko już wiem. Masz wspaniałych przyjaciół. Powiedzieli mi o wszystkim.
- Nie jest trener zły?
- Za co miałbym się na Ciebie złość? Za to, że chcesz odzyskać Sarah? Daj spokój. Mam tylko jedną prośbę. Bądź na LŚ. Ale z Sarah.
- Obiecuję. Dziękuję, za zrozumienie. Dobranoc. – rozłączył się.

Michał zadzwonił jeszcze do chłopaków podziękować im, za to co dla niego robią. Koło 22.00 wrócił do sypialni. Objął Sarah ramieniem i zasnął.

***

Obudził mnie zapach świeżej kawy. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze robię. Kocham Go. Ale czymże jest miłość, kiedy Twój facet traci przez to uczucie przyjaciela? Nie wiedziałam, czy mogę wierzyć Zbyszkowi, ale nie chciałam tez ranić Michała. Dziwiłam się, że On nadal chce ze mną być, po tym jak odeszłam. Usłyszałam lekkie pukanie do sypialni. Zza drzwi wychylił się Michał z dwoma kubkami kawy.

- Dzień dobry. Przyniosłem Ci kawę. – podał mi jeden z kubków.
- Dziękuję. Michał… - dodałam po krótkiej chwili. – powinieneś wracać do Katowic. Trener będzie na Ciebie zły. Nie chcę, żebyś zawalał przeze mnie treningi. Powinieneś teraz ćwiczyć formę przed turniejem.
- Trener wie, że może nie być mnie przez kilka dni. Dzwoniłem do niego wczoraj. Powiedział tylko, że mam być na turnieju. Z Tobą. I wiedz, że nie wyjadę, dopóki nie będę miał pewności, że pojedziesz ze mną do Katowic. – delikatnie musnął moją dłoń. 
- Proszę, przestań. To nic nie zmieni. Wracaj do Katowic. Do chłopaków. Nie rezygnuj ze swojej pasji i swych marzeń. Nie teraz. – wstałam z łóżka i zaczęłam kierować się do łazienki.

***

Nie mógł pozwolić jej odejść. Była dla niego zbyt ważna. Kiedy wstawała z łóżka złapał ją za rękę.

- Puść mnie.
- Nie. Proszę, powiedz, dlaczego mi to robisz? – w jego głosie było słychać, że domagał się od niej odpowiedzi.
- Bo jeśli pojadę z Tobą do tych Katowic, to Ty i Zibi znowu możecie się zacząć kłócić. Mimo jego zapewnień, że jest już między wami ok, nie wierzę mu. Nie po tym, co zrobił. Więc proszę. Nie zatrzymuj mnie. To nic nie da. Niepotrzebnie tu tylko przyjechałeś.
- Czyli to już naprawdę koniec? – zapytał z niedowierzaniem.
- Tak. A teraz przepraszam, ale chciałabym iść do łazienki zabrać resztę swoich rzeczy. – puścił jej rękę.

Nie mógł uwierzyć, że wszystko się skończyło. Jego szczęście właśnie go opuszcza. Zakrył twarz dłońmi i siedział tak przez kilka dobrych godzin… 

_____________________________________________________________________
Kochani! Z okazji zbliżającego się Nowego Roku pragnę życzyć Wam szczęścia, miłości, zdrowia, pomyślności, aby każdy dzień był piękniejszy od poprzedniego, by Wasza miłość do siatkówki lub innego spotru, jaki kochacie wzmogła się jeszcze bardziej. A sobie życzę jak najwięcej czytelników, którzy chętnie wpadną, by przeczytać kolejny rozdział o Sarah i Michale! 

Szczęśliwego i Szampańskiego Nowego Roku! 

Pozdrawiam, no_princess

niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 26.



Całą drogę do Jastrzębia płakałam. Zastanawiałam się, jak teraz będzie wyglądać moje życie. Nie wrócę do Warszawy. Nie chcę. Miałam zacząć nowy rozdział, a nie cały czas cofać się do poprzedniego. Kiedy dotarłam do mieszkania Michała rozpłakałam się jeszcze bardziej. Cierpiałam, ale tylko tak Michał i Zbyszek będą znów przyjaciółmi. Zrobiłam sobie herbatę. Postanowiłam, ze tą noc spędzę jeszcze w tym mieszkaniu. Jutro rano się spakuję i wyjadę. Oddam panu Jarkowi klucze do mieszkania Miśka i zniknę. Usiadłam na kanapie w salonie. Zaczęłam wspominać wspólnie spędzone z Michałem chwile. To dzięki niemu byłam szczęśliwa. W pewnym sensie dalej jestem. Przeżyłam fantastyczny miesiąc. Poznałam fajnych ludzi… Myśląc o tym postanowiłam zadzwonić do Ali.

- Hej Alicja. Nie przeszkadzam?
- Cześć! Długo się nie odzywałaś. Stęskniłam się.
- Moje życie się trochę skomplikowało… Masz czas?
- Jasne.
- Wpadniesz do mnie? Wróciłam do Jastrzębia… - miałam łzy w oczach.
- Będę za 20 minut. Czekaj na mnie. – oznajmiła Ala.

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć.

- Wejdź. Rozgość się. – zaprosiłam ją do środka.
- Co się dzieje. Czemu płakałaś. Słyszałam przez telefon.
- Ala. Moje życie spieprzyło się totalnie. Rozstałam się z Michałem. Nie mogłam patrzyć, jak cały czas kłóci się przeze mnie z Bartmanem.
- Ale jak? Dlaczego? – zapytała.
- Podczas jednego wieczoru, kiedy graliśmy w butelkę Zbyszek powiedział mi i Michałowi, że mnie kocha i powinnam być z nim, a nie z Miśkiem. Od tego czasu non stop skaczą sobie do gardeł… Nie daję już rady. Dzisiaj po ich treningu, zanim wrócili do hotelu, wyjechałam. Z Jastrzębia tez wyjeżdżam. Jeszcze nie wiem, dokąd. Ale wiem, że nie mogę tu dłużej zostać.
- A Liga Światowa? Pojedziesz?
- Nie wiem. Mam jeszcze dwa tygodnie, żeby się zastanowić, poukładać sobie wszystko…

***
(Tymczasem u Michała)
Poszedł do Łukasza. Wiedział, że kolega nie jest na niego zły. Łukasz miał świadomość, że między Michałem, Sarah i Zbyszkiem nie jest najlepiej. Kiedy doszedł już przed właściwe drzwi zapukał dwukrotnie.

- Noo… - odezwał się głos ze środka pomieszczenia.
- Przepraszam, że tak na was naskoczyłem. – w środku siedziała większość chłopaków.
- Nie musisz. – odezwał się Libero.
- Muszę. Po prostu – te słowa nie chciały mu przejść przez gardło. – Sarah mnie chyba zostawiła. Wyjechała. Napisała, żebym jej nie szukał. – ciągnął zrozpaczony. – Napisała też, że nie chce być powodem, przeszkodą między mną a Bartmanem. Ona się chyba obwinia za to, że niezbyt gadamy ze sobą.
- Wiesz, gdzie teraz może być? – zapytał Kurek.
- Z pewnością pojechała na chwilę do naszego mieszkania. Ale nie sądzę, by tam jeszcze była. Prawdopodobnie wyjechała, bo wie, że ja jestem w stanie tam w każdej chwili pojechać.
- To czemu nie jedziesz? – zapytał zdziwiony Marcin. – Jeśli jej teraz nie zatrzymasz, to prawdopodobnie już nigdy.
- Ale czy to coś zmieni?! Ona nie chce ze mną być.
- Nie obwiniaj się. – usłyszał głos dochodzący zza niego. – To moja wina. Gdyby nie ja, wszystko byłoby ok. – to był Zbyszek.

Michał nie spodziewał się takiej reakcji Zibiego. Zbyszek wyciągnął dłoń ku Michałowi. Przyjmujący wahał się. W końcu nie wytrzymał. Podał dłoń Bartmanowi, uścisnął ją, po czym przytulił przyjaciela.

- Przepraszam Zibi.
- Nie przepraszaj, bo ja się nie już nie gniewam. Też byłbym zazdrosny o nią. A teraz nie stój tu jak ostatni debil i jedź do Jastrzębia. Może jeszcze ją złapiesz.
- Dzięki. – Kubiak zwrócił się do kolegów.

10 minut później siedział już w samochodzie. Wyjeżdżał z Katowic. Nie obchodziło go, co powie trener. Myślał teraz tylko o Niej. Była dla niego najważniejsza. Nie chciał jej stracić. Po drodze kilka razy próbował się do Niej dodzwonić. Mimo włączonego telefonu nie odbierała…

***

- Nie odbierzesz? – zapytała Ala.
- Nie mogę. Nie chcę. Nie potrafię.
- Ale będziecie musieli kiedyś porozmawiać. Sarah, przecież widzę, jak bardzo go kochasz. Jak Ci go brakuje.
- Ale nie rozumiesz, że boję się tej rozmowy? – uniosłam lekko głos.
- Nie! Nie rozumiem. Nie rozumiem, jak dwoje dorosłych ludzi może się tak zachowywać! Nie widzisz poza Michałem świata! Mówisz, że jest dla Ciebie wszystkim. Naprawdę chcesz to wszystko stracić? Wiesz, że może już nie być odwrotu…
- Wiem. Ale już podjęłam decyzję…

***

Droga do Jastrzębia dłużyła mu się w nieskończoność. Jego głowę cały czas zaprzątały myśli o tym, co jej powie. „Tak będzie lepiej… Dla Ciebie”? Co to miało znaczyć? Tak bardzo chciałby cofnąć czas. Chciałby, żeby Zbyszek nie wyznał Sarah miłości. Nie byłoby tych wszystkich kłótni, uników…
Powoli wjeżdżał już do Jastrzębia. Nie układał już przemów, wyjaśnień. Pragnął tylko jednego. Móc ją znów przytulić. Poczuć jej zapach, smak ust.

***

- Przepraszam. Niepotrzebnie się uniosłam. – powiedziałam.
- Nie przepraszaj, tylko idź do łazienki. Cała się rozmazałaś. – uśmiechnęła się przyjaciółka.
- Tak jest! – odwzajemniłam uśmiech.

Siedziałam w łazience i poprawiałam makijaż, a raczej to, co z niego zostało. Wtem ktoś zapukał do drzwi. Usłyszałam jak Ala wstaje, by je otworzyć. Bałam się najgorszego. Wyszłam z łazienki i udałam się do salonu. Wiedziałam, że teraz już przed nim nie ucieknę…

Stanęłam dwa metry za siedzącym Michałem. Nie odezwałam się ani słowem. Patrzyłam na niego ze łzami w oczach.

- To ja już pójdę. Do zobaczenia. – przerwała tą ciszę przyjaciółka.

- Dlaczego mi to zrobiłaś? – zapytał.
- Michał…
- Proste pytanie. Dlaczego? – wydawał się być oschły.
- Zrozum, ja nie chcę być przeszkodą między Tobą i Bartmanem. Zniszczyłam Waszą przyjaźń i teraz chcę to naprawić. Przepraszam. – nie powstrzymywałam łez, które mimowolnie napływały mi do oczu.

Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.

______________________________________________________________________
Dziś wcześnie. Nie wiem, czy będę miała potem czas. 

Pozdrawiam, no_princess

sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 25.



- Michał, gdzie my jesteśmy?
- Chodź za mną, to zobaczysz. – złapał moją rękę i pociągnął mnie za sobą.
- Michał… - stanęłam oburzona. – Nie chcę, żebyś zawalał przeze mnie trening. Wracajmy.
- Dobrze, wrócimy. Ale potem. Teraz chodź ze mną. – wziął mnie na ręce.

Po chwili ujrzałam przepiękny widok. Las rozciągał się nad ogromnym jeziorem. A na tafli wody odbijały się promienie jeszcze kwietniowego słońca. Na polanie dostrzegłam rozścielony koc, a na nim niewielki koszyk.

- Michał tu jest pięknie! – wykrzyczałam, po czym przytuliłam go.
- Wiem, dlatego Cię tu zabrałem.
- Ale obawiam się, że może być jeden mały problem. Ktoś zajął Ci miejsce. – wskazałam na miejsce pikniku.
- To trudno. Zjemy komuś co nie co. – uśmiechnął się.
- A tak dla pewności, Ty to przygotowałeś?
- Tak. Właśnie dlatego nie było mnie wczoraj tyle czasu. Nie chciałem Ci nic mówić, bo niespodzianka by się nie udała. Dlatego zmyśliłem ten tekst o ważnej przesyłce w Jastrzębiu.

Chwilę później postawił mnie powrotem na ziemi i usiedliśmy na wcześniej przygotowanym miejscu. Michał wyjął z koszyka kieliszek i białe wino.

- Tylko jeden? – wskazałam na kieliszek.
- Prowadzę. Odbijemy sobie to innym razem. – powiedział, po czym wyjął z koszyka jakieś owoce.
- Skąd Ty o tej porze roku wytrzasnąłeś truskawki? – zapytałam zdziwiona.
- Tajemnica.
- Michał… Dlaczego mnie tu przywiozłeś?
- Bo chcę spędzić z Tobą jeden dzień. Sam na sam. Bez świadków, ciekawskich oczu kumpli z Reprezentacji i całego tego zgiełku. Od miesiąca nie mamy dla siebie spokoju. Albo jestem na treningu, albo chłopaki gdzieś się szwendają w pobliżu. Dzisiaj chcę mieć Cię tylko dla siebie. – po tych słowach nasze usta zbliżyły się do siebie. Położyliśmy się na kocu, nie odrywając się od siebie. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Położyłam się na torsie Michała i zajadaliśmy się truskawkami.

- Michał, co ja mam zrobić?
- W związku z czym? – zapytał.
- Z moim ojcem. Umarł, a ja mam się stawić w Kanadzie. Nic z tego nie rozumiem.
- Nie dowiesz się, póki tam nie polecisz. Moim zdaniem powinnaś się spotkać z tą całą Michelle. Może to wyjaśni odpowiedzi na wszystkie Twoje pytania.
- Dziękuję.
- Nie masz za co.
- Mam. Dzięki Tobie nie jestem sama. Właściwie tylko Ty mi pozostałeś.
- A Baron? Reszta chłopaków z Afromental? Przecież ich też masz.
- Ale to nie to samo. Ich nie ma cały czas przy mnie. Mieszkają w Warszawie. Ja w Jastrzębiu. Gdyby nie Ty, już dawno bym się załamała. Michał… Po śmierci mamy miałam w życiu momenty, kiedy chciałam się zabić. Zaraz po rozstaniu z Tomkiem też. Gdyby nie to, że was poznałam, że przyjechałam po ta pieprzoną kurtkę do… Do niego, nie rozmawialibyśmy teraz. Już nigdy. – miałam łzy w oczach.
- Nie mów tak. Proszę. Jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham Cię i zabraniam Ci mieć takich myśli. Obiecujesz?
- Tak…

Leżeliśmy tak jeszcze kilka godzin. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, całowaliśmy. To miejsce było magiczne. Tak jak to w Jastrzębiu, gdzie Michał zabrał mnie jak zaczęliśmy się spotykać. Tutaj Mie myślałam o problemach. Było mi przyjemnie. Z tej przyjemności usnęłam. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się w samochodzie. Wiem, tylko, że było już ciemno.

- Wracamy już? – zapytałam zaspanym głosem.
- Tak. W hotelu będziemy za jakieś 15 minut. Śpij dalej. Jak dojedziemy obudzę Cię.
- Mhm.. – znów przymknęłam oczy.

Obudziła mnie burza. Spojrzałam na zegarek, była trzecia w nocy. Michał spał obok obejmując mnie. Obróciłam się delikatnie przodem do niego, tak by go nie obudzić. Po chwili znów zasnęłam.

Obudziłam się koło 10.00. Michała już nie było. Zostawił mi na poduszce kartkę, że jest na treningu i jeśli chcę, to mogę wpaść. Nie czekałam zbyt długo. Od razu pomaszerowałam do łazienki, umyłam się. Potem założyłam na siebie jakiś wygodny ciuch i poszłam do chłopaków. 20 minut później byłam już na hali. W korytarzu minęłam kilku siatkarzy, z którymi się przywitałam. Już miałam wchodzić na salę, w której trenowali, kiedy usłyszałam krzyki.

- Dasz nam wreszcie spokój!?
- O co Ci chodzi?!
- Dzisiaj cały czas wyżywałeś się na mnie na treningu! Każdy atak na mnie! Każda zagrywka na mnie! Odpuść sobie!
- CO!? Pieklisz się o głupi trening!? Ty sobie Michał odpuść! Traktujesz mnie jak największego wroga!
- Dziwisz się?...

Dalej nie słuchałam. Wybiegłam z budynku trącając po drodze kilku zawodników. Dręczyła mnie ta kłótnia Bartmana i Kubiaka. Jak tylko dotarłam do pokoju, nie zastanawiałam się, co robić. Spakowałam się i zamówiłam taksówkę. Zostawiłam Michałowi list. Żeby się nie martwił. Było mi ciężko, ale nie mogłam patrzeć, jak dwaj najlepsi kumple kłócą się z mojego powodu. Wyszłam z pokoju, zostawiłam klucz w recepcji. Poprosiłam kobietę, która tam siedziała, żeby przekazała go Michałowi. Nie mogłam dłużej zostać. 10 minut później taksówka podjechała. Kiedy wsiadałam, zobaczyłam, że chłopaki właśnie wracają. Mam nadzieję, że mnie nie widzieli…


(Tymczasem u Michała)

- Ej. Chłopaki, nie widzieliście Sarah? Wszędzie jej szukam. – zapytał, kiedy cała drużyna siedziała u Ignaczaka.
- Nie. A próbowałeś do niej dzwonić? – wtrącił Jarosz.
- Ma wyłączony telefon. Klucz do pokoju zostawiła w recepcji.
- A byłeś w środku? Może zostawiła Ci jakąś wiadomość? – dopytywał Igła.
- Nie jeszcze. – wszyscy popatrzyli na niego dziwnym wzrokiem. Byli w hotelu już od pół godziny. – No co? Z mamą rozmawiałem.
- To idziemy przeszukać Twój pokój.

Po chwili stali już przed właściwym pokojem. Pierwszy wszedł Michał. Nagle zatrzymał się zszokowany. Nigdzie nie było jej rzeczy. Na łóżku leżała jedynie kartka.

„ Michał,
przepraszam, ale nie mogłam zostać. Nie mogłam dłużej patrzyć, jak dwaj najlepsi przyjaciele kłócą się przeze mnie. Nie chcę być ciężarem. Nie chcę być przeszkodą. Kocham Cię, ale to było dla mnie zbyt wiele. Dziękuję Ci za ten wspaniały miesiąc. Dzięki Tobie byłam szczęśliwa. Nie szukaj mnie. Tak będzie lepiej… Dla Ciebie.”

Dalej trzymał kartkę w ręku. Łzy napływały mu do oczu.

- Wyjdzie stąd.
- Co jest? – zapytał Łukasz wyraźnie zmartwiony.
- Wyjdźcie stąd! Chcę być sam! – krzyknął przyjmujący.

Koledzy posłusznie opuścili pomieszczenie. Michał opadł na ziemię. Oparł się o łóżko i zastanawiał się, dlaczego… 


______________________________________________________________________
Witajcie. W tym rozdziałe postanowiłam, że wprowadze narrację, która będzie towarzyszyła chłopakom (czytaj Michałowi K.) podczas, gdy nie ma Sarah. Jest to moim zdaniem o tyle dobre, że wiemy co dzieje się u bohatera płci przystojnej. Co o tym sposobie narracji myślicie?

Pozdrawiam, no_princess

piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 24.



Była 20.00. Po dwóch godzinach poszukiwań naprawdę zaczęliśmy się o niego martwić. Nie odbierał telefonu. Bałam się, że coś się stało. Wtem zaważyłam, jak do naszej grupy (ja, Marcin, Łukasz, Krzysiek, Michał Winiarski i Ruciak, Kuba, Paweł Z. i Bartek) zbliżał się Zbyszek. Nie wytrzymałam. Rzuciłam się na niego.

- To wszystko przez Ciebie! Przez Ciebie nie ma tu Michała! Przez Ciebie nie odbiera! Nie wiemy co się z nim dzieje, a to wszystko przez to, że zakochałeś się w dziewczynie swojego najlepszego kumpla! – nie panowałam nad sobą.

Nie zorientowałam się nawet, kiedy wykrzyczałam to ostatnie zdanie. Poczułam pytający wzrok siatkarzy na sobie. Odepchnęłam Bartmana i chciałam uciec. Nie udało mi się to, bo Piter zdążył mnie zatrzymać. Uspokajał mnie, ale nic to nie dało. Cały czas byłam roztrzęsiona. Nagle do hotelu wpadł Mój Michał.

- Michał!! – rzuciłam mu się w ramiona. – Tak się martwiłam!
- Ej. Kotku spokojnie. Już jestem. Musiałem jechać do Jastrzębia. Opowiem Ci później wszystko, tylko nie płacz już.  – prosił.

Poszliśmy do pokoju. Dowiedziałam się, że musiał jechać do domu, bo miał jakąś ważną paczkę do odebrania. A nie odbierał, bo wyciszył telefon. Uspokoiłam się, bo myślałam, że stało się coś poważnego. Przytuliłam się jeszcze do niego i położyłam się. Po godzinie obudził mnie szmer. Słyszałam, że w naszym pokoju siedzi nie tylko Michał, ale także jeszcze kilku innych zawodników. 

- Michał, my się nie chcemy wtrącać co jest między waszą trójką, ale naszym okiem, to nie wygląda dobrze. – wydusił z siebie Igła.
- Powoli, bo nie ogarniam.
- Zanim przyszedłeś Sarah zaczęła wydzierać się na Zibiego. Zaczęła wyrzucać mu, że przez niego wyjechałeś, że to jego wina i takie tam. Niby nic dziwnego, ale ona zaczęła coś gadać, że to, że pojechałeś i nie można się do Ciebie dodzwonić to przez to, że… - zawahał się Łukasz. – Bartman zakochał się w dziewczynie swojego kumpla.
- Chodzi o to, że on kocha Sarah. Powiedział nam to, kiedy graliśmy ostatnio raz w butelkę. Pamiętacie te jego głupie pytanie? – chłopaki przytaknęli. – No właśnie. To przez to nie gadamy….
- Przykro nam. Jeśli możemy jakoś pomóc, jakbyś chciał pogadać… Wiesz gdzie mieszkamy. – powiedział Igła, po czym razem z Ziomkiem wyszli.

Poczułam jak Michał kładzie się obok mnie. Odwróciłam się do niego przodem i wtuliłam się w jego tors. Znowu zasnęłam. Obudziłam się przed 7.00. Michał jeszcze spał. Obejmował mnie ramieniem, a ja nie chcąc go budzić nie wstawałam z łóżka. Jednak po chwili on też się obudził.

- Dzień dobry Kotku. – dał mi buziaka w czoło. – Jak się spało?
- Dobrze.
- Szybko zasnęłaś. Naprawdę się o mnie wczoraj martwiłaś?
- Nawet nie wiesz, jak bardzo. Nie mogłam opanować emocji… Wyżyłam się na Bartmanie.
-Wiem. Chłopaki mi powiedzieli. Przyszli, jak już spałaś. Przepraszam, że nic Ci nie powiedziałem. Kocham Cię, wiesz?
- Ja Ciebie też…

Już mieliśmy się pocałować, kiedy do pokoju wpadła zgraja siatkarzy.

- Chłopaki, chyba komuś przeszkodziliśmy… Odwrót! – odezwał się Igła.
- Zostańcie. Przecież nic nie robimy… - odparłam.
- Aaaa… To dobrze. Mamy propozycję dla Was. – usłyszałam głos Winiara. – Bo chodzi o to, że za dwa tygodnie lecimy do Kanady, więc wypadałoby zrobić mały melanżyk z tek okazji. I my właśnie w tej sprawie. Szukamy chętnych na imprezowanie z takimi ZARĄBIASTYMI FACETAMI JAK MY. – skazał na stojącą w drzwiach trójkę siatkarzy.
- I dlatego się pytamy, czy przyjdziecie. Ba jeśli tak, to trzeba ogarnąć jakieś trunki. – dokończył Piter.
- A kiedy? Bo wiecie, że Andrea może być zły, że sobie trochę popijemy… - powiedział mój Michał.
- Sobota. Bo w niedzielę treningów nie ma.
- Będziemy.
- Dobra, to zapisuję…  - Igła wyjął jakąś karteczkę, długopis i zaczął zapisywać. – Kuuuubiaaaakiiii….. – mówił, kiedy wpisywał nas na listę.
- KUBIAKI? – zapytał Dziku. – To wy już nas przed ołtarz wysyłacie?
- My już dawno to zrobiliśmy… Wszyscy was tak nazywają. – Powiedział dumnie Winiarski, po czym Kubiak wstał i rzucił w niego poduszką.
- Ej.. Michały! Spokój. – krzyknęłam na nich.
- No to my już lecimy… - oznajmił Winiar i odrzucił do Kubiaka poduszkę.

Przez następne pół godziny siedzieliśmy w pokoju. Ja przeglądałam Facebooka, Twittera, pocztę i kilka portali plotkarskich, czyli to co zawsze. Potem przejrzałam jeszcze wiadomości. Michał cały czas mnie obserwował.

- A Ty co tak na mnie patrzysz, jakbyś nie widział mnie od wieków.
- No bo nie mogę się nadziwić, że mam taki świetny gust. Jesteś wspaniała. Mówiłem Ci to już kiedyś?
-Hmm… Nie. – odparłam z udawanym smutkiem w głosie.
- No to Ci mówię. Jesteś wspaniała, najwspanialsza, najukochańsza i najpiękniejsza. – zaczął mi słodzić.
- Przez grzeczność nie zaprzeczę.
- Ach, ta Twoja skromność. – dał mi buziaka. – Idziemy na śniadanie?
- Jeszcze się pytasz… Umieram z głodu.

Po dziesięciu minutach byliśmy już w restauracji. Większość chłopaków już tam była. Usiedliśmy między Pitem, a Kurkiem. Naprzeciwko siedzieli Ignaczak z Ziomkiem.

- Ej! Ludzie! Kubiaki przyszli! – krzyknął na całe pomieszczenie Ignaczak.
- Krzysiu, czy ja powiedziałam Ci już kiedyś, że Cię zabiję? Bo jeśli nie, to Co właśnie mówię. – powiedziałam morderczym wzrokiem na Libero.
- No, bo ten.. No… Bo to nie o Was chodziło… - zaczął się wymigiwać.
- Tak.. Jasne…

- Chłopaki, nie widzieliście Bartmana? – zapytał trener wchodzący do restauracji.
- Nie było go. Może źle się czuje i nie przyszedł. – powiadomił Możdżonek.
- Na pewno.. – potwierdziła reszta chłopaków. My z Miśkiem także.

Była 8.30. Po skończonym posiłku udaliśmy się do swoich pokoi. Przez całą drogę do pokoju rozmawialiśmy z Michałem, śmialiśmy się. Jakby nic się nie stało. W pewnym momencie skapnęłam się, że nie idziemy do pokoju. Michał prowadził mnie na zewnątrz. Popatrzyłam na niego zdziwiona. Nic nie odpowiedział, tylko się uśmiechnął. Kierowaliśmy się w stronę samochodu. Otworzył mi drzwi. Wsiadłam, po czym zamknął je z powrotem. Po chwili jechaliśmy w nieznaną mi stronę. Właściwie każda w Katowicach była mi nie znana.

- Michał, gdzie Ty mnie wieziesz? – zapytałam.
- Zobaczysz.
- A trening? Za godzinę zaczynacie. Nie możesz ich opuszczać.
- Załatwiłem to z chłopakami. Będą mnie kryć. Spokojnie. Wszystko obmyśliłem. – uśmiechnął się zawadiacko.
- A idź Ty wariacie. – poczochrałam jego włosy.

O dziewiątej byliśmy na miejscu. 

_____________________________________________________________________
Jakie macie postanowienia na Nowy Rok? Może jakieś marzenia? Piszcie. Komentujcie. To mnie moywuje do dalszego pisania.

Pozdrawiam, no_princess