środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 8.



Zaczęłam szukać w Internecie mieszkania . Swoje natomiast wystawiłam na sprzedaż. Ku mojemu zdziwieniu kupiec znalazł się szybko. W Jastrzębiu też znalazłam już mieszkanie. Następnego dnia umówiłam się z moją paczką na mieście. Cieszyłam się, bo Tomson nie przyszedł. Nie chciałam go teraz oglądać.

- Więc jaka jest okazja, że chciałaś nas wszystkich widzieć? – zapytał Torres.
- Chciałam… Chciałam się z Wami pożegnać.
- Cooo!? – zapytał zaskoczony Baron. – Jak pożegnać? Wyjeżdżasz?
- Tak. Wyprowadzam się.
- Dlaczego? Dokąd? – pytali chłopaki.
- Do Jastrzębia? – zapytała Karola. Widziałam, że było jej przykro.
- Do Jastrzębia. –oznajmiłam.
- Czy Ciebie moja droga pogięło? To jest cholernie daleko.
- Tak jakby o to mi chodzi. O odległość. Wiem, że nie cieszycie się, że będę daleko, ale to jest jedyny sposób, by zapomnieć o wszystkim, co mnie ostatnio spotkało.
- Nie chcesz tego przemyśleć? To jest bardzo poważna decyzja Sarah. Co z mieszkaniem? Co z nami?
- Znalazłam już kupca na mieszkanie. Jutro podpisujemy umowę.
- Czyli to już postanowione? To przez naszą wczorajszą rozmowę? – płakała Karolina.
- Nie płacz, proszę. Nasza rozmowa tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że tak będzie lepiej. Będąc w Jastrzębiu już o tym myślałam. Nie miałam tylko pewności, czy chcę to zrobić. Ale teraz już wiem, że chcę. – dziwiłam się sobie, że byłam nad wyraz spokojna. Nie płakałam, czułam w sobie wewnętrzną radość.

Siedzieliśmy i rozmawialiśmy cały dzień. Wspominaliśmy przygody, akcje, które razem przeżyliśmy. Koło 21.00 wróciłam do mieszkania. Cieszyłam się, że zamykam ten rozdział.

Nazajutrz o 10.00 byłam umówiona z kupcem. Transakcja przebiegła bezproblemowo. Meble sprzedałam razem z mieszkaniem, więc nie musiałam się martwić, o ich przewóz. Miałam zabrać tylko ubrania, garnki, kołdrę, poduszki itp. Nazajutrz miałam wyjeżdżać, więc przede mną mnóstwo pracy. Poszłam spać koło 1.00. To była ostatnia noc w tym mieszkaniu. W mieszkaniu, w którym mieszkałam razem z mamą. Moją kochaną mamą. Na samo wspomnienie jej do oczu napływały mi łzy.

Wstałam o 9.00. Umyłam się, wypiłam kawę, spakowałam resztę rzeczy do mojego Forda Escalade. Wyjechałam z parkingu koło 10.30. Po drodze wstąpiłam jeszcze raz się pożegnać z Karolą, potem zajechałam jeszcze do Barona. Z Warszawy wyjechałam o 12.00.
Podróż minęła mi szybko, ale spokojnie. Żadnych utrudnień na drodze, ładna pogoda. Dziś był pierwszy dzień wiosny. Pierwszy dzień mojego nowego życia.

Na miejsce dotarłam koło 18.00. Zarządca budynku, w którym miałam mieszkać, czekał już na mnie. Podpisałam umowę, wszystko opłaciłam i wniosłam swoje rzeczy na drugie piętro. Tam właśnie znajdowało się moje mieszkanie. Panował w nim nowoczesny wystrój, czyli taki jak lubiłam. Było jasno, przestronnie, Wiedziałam, że będzie to dobry czas w moim życiu. Po rozpakowaniu się zadzwoniłam jeszcze do Barona i Karoli. Prosili mnie o to, żeby wiedzieli, że wszystko jest w porządku. Koło 22.00 położyłam się spać.

Rano przed śniadaniem postanowiłam wybrać się do sklepu. Miałam pustą lodówkę. Nie przeszkadzało mi to zbytnio, bo i tak przeważnie jadłam na mieście. Ale nie znam jeszcze Jastrzębia, więc musiałam coś ugotować. Od kiedy mieszkałam sama po rozstaniu z Tomkiem, nie gotowałam prawie nic. Twierdziłam, że nie ma sensu gotować dla jednej osoby. Po powrocie z zakupów zjadłam na śniadanie sałatkę z pomidorów. Potem zabrałam się za szukanie pracy. Wiedziałam, że może być ciężko, bo nie mam studiów, ale nie zniechęcało mnie to.

Po południu zadzwoniłam do Michała.

- Cześć Dziku! – zawołałam radośnie do słuchawki.
- No hej! I jak? Jesteś już w Jastrzębiu?
- Mhm.. Jestem. Nawet nie wiesz jak się cieszę!
- Słyszę. Więc skoro już się zadomowiłaś, to co powiesz na spacer po mieście?
- Z miłą chęcią. – spodobał mi się ten pomysł, bo Jastrzębia jeszcze nie znałam. Wiedziałam tylko, gdzie jest dom Miśka i… I Zbyszka.
- To co? Masz teraz czas? Powiedz, gdzie mieszkasz, to przyjadę.
- Miodowa 8, mieszkania 13.
- OK. Będę za 20 minut. Może być?
- Pewnie. Do zobaczenia.
- Na razie. – rozłączył się.

Umyłam się, wybrałam jakiś ciuch z szafy i wciągnęłam go na siebie. Bardzo cieszyłam się na to spotkanie. Po 20 minutach, jak obiecał, tak się zjawił pod budynkiem. Narzuciłam na siebie kurtkę i wyszłam z mieszkania, zamykając je na klucz.

- Cześć! – rzuciłam mu się na szyję. Było ciężko przy moim wzroście, ale się udało.
- No witaj piękna. Jastrzębie Ci służy. – powiedział Michał.
- Wiem, to była dobra decyzja. A co tam u Was ogólnie?
- U nas?
- No u Ciebie, Zbyszka? – nie byłam do końca pewna, czy chcę pytać o Bartmana.
- U mnie jak widać, a u Zbyszka… Chodzi przybity ostatnio. Nie dogaduje się z Aśką. Nie chcę być nie miły, czy coś, ale nie wydaje mi się, żeby oni jeszcze ze sobą długo pociągnęli.
- To kiepsko.
- No… Trochę. A jak zareagowali ci w stolicy, kiedy powiedziałaś im, że się wyprowadzasz? Powiedziałaś im, prawda? – przestraszył się trochę Kubiak.
- Oczywiście, że tak. Karolina się popłakała. Myślała, że to przez nią. Baron był wyraźnie zaskoczony i nie chciał mnie puścić do Jastrzębia, a reszta uszanowała moją decyzję. Po dłuuuugiej rozmowie Baron dał się przekonać, a Karola się ogarnęła. Wszystko już jest OK.
- A teraz co planujesz?
- W jakim sensie? – zapytałam.
- Co będziesz robić w Jastrzębiu?
- Po pierwsze znaleźć jakąś pracę. Będzie ciężko, bo nie mam studiów, ale nie poddam się. Na pewno coś znajdę. Fakt, mama zostawiła mi sporą sumę, a ojciec płaci mi alimenty, ale nie lubię siedzieć w miejscu.
- A co byś chciała robić? Może mogę jakoś pomóc? – zaproponował Michał. – Znam tu trochę ludzi, więc może będą większe szanse. – uśmiechnął się.
- Nie chcę robić Ci problemu Michał. I tak mi już dużo pomogłeś.
- Ale ja poważnie mówię, mogę Ci pomóc i to nie będzie żaden problem.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się uprzejmie.
- A po drugie? – zapytał z zaciekawieniem.
- Co po drugie?
- No powiedziałaś, że PO PIERWSZE chcesz znaleźć pracę. Wiec pytam, a po drugie?
- A po drugie… ułożyć sobie życie. Poznać kogoś, komu będę mogła zaufać. Kogoś, kto mnie nie zawiedzie, nie zostawi dla innej. – zbierało mi się na płacz, ale się powstrzymałam. - Wiem, że zanim zwiążę się z kimś na stałe, minie dużo czasu, ale jestem gotowa poczekać. Nie chcę znów cierpieć. Wiem, że tu będzie inaczej. Lepiej.

Spacerowaliśmy do wieczora. Kolację zjedliśmy na mieście, rozmawialiśmy. Do mieszkania wróciłam koło 22.00. Wzięłam prysznic, obejrzałam coś w TV i poszłam spać. 

______________________________________________________________________
Witajcie! Dzisiaj wcześniej, bo mam masę pracy. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba

Pozdrawiam
no_princess

5 komentarzy:

  1. 1000 przekroczony! Gratulacje. A ja wreszcie mogę komentować ;) i musiałam zmienić przegladarkę, żeby widzieć polskie znaki :)
    Historia fajnie sie zapowiada,
    pozdrawiam,
    Malin.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję. Wyświetlenia znajomi mi chyba nabijają, bo podobno czytają i im się podoba. :)
    CIeszę się, że z przeglądarką wszystko ok..

    Pozdrawiam
    no_princess

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne opowiadanie ;)
    dalszej weny i czekam na dalsze rozdziały ;)

    pozdrawiam blue

    OdpowiedzUsuń
  4. chwila, tu jest napisane, że ojciec płaci jej alimenty a gdzie indziej, że nie wie nawet czy on żyje... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tu użyłam skrótu myślowego. Chodzi o to, że na jej konto wpływają pieniądze od ojca, co nie znaczy że on żyje (zlecenie stałe w banku). Przepraszam, masz rację można się pogubić.

      Pozdrawiam

      Usuń