środa, 26 grudnia 2012

Rozdział 22.



- Nalegam, byśmy zrobili to teraz. – Zbyszek wciąż nie dawał za wygraną.
- PRZESTANIESZ?! – nie wytrzymałam – Nie możesz sobie darować?!

Bartman nic nie odpowiedział. Wstał i postanowił opuścić pokój. Chyba nie chciał się dłużej kłócić.

- Dzięki Krzysiek – podziękowałam Libero.
-Nie ma za co. Zibi jest coś nie w sosie, więc musiałem interweniować.
- Chyba pójdę z nim pogadać. Lepiej mieć to już za sobą – odezwał się Kubiak.
- Idę z Tobą. To także mnie dotyczy – zakomunikowałam mojemu facetowi.

Po chwili byliśmy już na korytarzu. Szukaliśmy Bartmana. Zeszliśmy do recepcji, bo nigdzie go nie mogliśmy znaleźć. Na dole także go nie było.

- Chodź za mną. Chyba wiem, gdzie może siedzieć – pociągnął mnie za sobą. Kiedy dotarliśmy do parku przed hotelem dostrzegliśmy kogoś siedzącego na ławce – jest tam.

- Zibi, chyba musimy pogadać. – zaczął Michał.
- Ale nie sądzisz, że przy niej. – wskazał na moja osobę.
- Mnie także to dotyczy. Zostaję. – byłam na tyle stanowcza, że Bartman się zgodził.
- Do rzeczy. – poprosił Michał.
- Chodzi o Was i o mnie. Właściwie o Sarah i o mnie. Nie pasuje mi to, że jesteście razem. Wiem, kiedy was spotkałem, jak szliście za rękę, powiedziałem, że się cieszę. Ale przemyślałem sobie to wszystko i zmieniłem zdanie. To ze mną powinnaś być. Ten pocałunek wiele dla mnie znaczył i nie wmówisz mi, że Ty nic nie czułaś.  – powiedział, po czym zwrócił się do Michała. – Michał, nawet nie wiesz, jak ciężko mi jest patrzyć jacy jesteście szczęśliwi. Mam tego dość! Nie jesteś jedyną osobą, która kocha Sarah.
- Zbyszek… Ten pocałunek nic nie znaczył. To był impuls po tym, jak rozstałam się z Tomsonem. Nie chciałam, żebyś robił sobie nadziei. Jesteś moim przyjacielem, ale… Nie kocham Cię. Przepraszam.
- Nie wmówisz mi tego. Widzę, jak na mnie patrzysz, jak się przy mnie zachowujesz. Wiem, że też coś do mnie czujesz!
- Głuchy jesteś?! Nie rozumiesz, że między wami nic nie będzie? Sarah jest ze mną i tak pozostanie! Nie rób sobie nadziei! Jesteś jej przyjacielem. Nikim więcej. Nie dociera do Ciebie to, co mówi Sarah?
- Nie dam Ci spokoju, dopóki nie powiesz prawdy! Dopóki nie powiesz mi, że mnie kochasz!
-NIE KOCHAM CIĘ! Ile razy mam powtarzać?! – wykrzyczałam, po czym w biegu wróciłam do hotelu.

Po drodze minęłam kilku siatkarzy. Płakałam. Nikt na szczęście nie pytał o nic. Kiedy wróciłam do pokoju zaczęłam się pakować. Nagle do pokoju wpadł Michał.

- Sarah, kochanie. Przepraszam Cię za niego. Nigdy taki nie był. – tłumaczył Kubiak.
- To już nieistotne. Wyjeżdżam.
- Co?? Ale dlaczego? Chyba nie przez Zibiego?
- Nie. Nie wiem. Może. Chodzi o to, że to co się stało, to wszystko przeze mnie. Gdybym nie przyjechała tu z Tobą wszystko byłoby inaczej. Nie chcę, żebyś stracił przyjaciela. Będzie lepiej, jak wrócę do Jastrzębia i zobaczymy się w Warszawie.
- Już go straciłem. Nie obwiniaj się. Prędzej, czy później doszłoby do tej rozmowy. Jak nie teraz, to w Warszawie, Kanadzie, Finlandii, lub gdziekolwiek będziemy grać. Zostań. Dla mnie. Obiecuję, że wszystko będzie ok. Przemyśl jeszcze ten wyjazd. Jeśli naprawdę będziesz chciała wrócić na czas treningów to Jastrzębia nie będę Cię zatrzymywać. Dobrze?
- Dobrze. – poczułam jak mnie przytula.

Zbliżała się 23.00. Mimo późnej pory postanowiłam zadzwonić do Ali. Stęskniłam się za nią.

- Tak, słucham. – usłyszałam ze słuchawki.
- Cześć. To ja. Co u Ciebie słychać. Nie rozmawiałyśmy ze sobą już dawno.
- Od wczoraj. –zaśmiała się Ala. – Nic nie słychać. Tomek dostał kilka dni urlopu, więc wybieramy się na Mazury. A co U Ciebie?
- Mogłoby być lepiej, ale da się przeżyć. Zadzwoniłam, bo chciałam pogadać z kimś normalnym.
- A co? Siatkarzom obija?
- Odbija? – zapytałam zdziwiona – odbija to delikatnie powiedziane. Czasem mam wrażenie, że jestem w zakładzie psychiatrycznym, a nie w hotelu z Reprezentacją. Ciesz się, że nie wiesz ci tu się dokładnie dzieje. – uśmiechnęłam się.
- Biedna Ty. Ale sama się na to pisałaś, więc teraz nie narzekaj. Kiedy lecicie do Kanady? W kanadzie najpierw grają, prawda?
- Tak. Jakoś 10 maja. Chłopcy muszą się zaklimatyzować. Zmiana czasu i w ogóle.
- No tak. W końcu muszą wygrać.
- Wygrają i to za trzy punkty! Każdy mecz. Będę kończyć, bo już późno. A poza tym Michał ma jutro baaadzo wcześnie trening i idzie właśnie spać. Dobrej nocy i dzięki za rozmowę. Paa…
- Nie ma za co. Polecam się na przyszłość. Dobranoc. Pozdrów Dzika. Cześć. – rozłączyła się.

Po rozmowie poszłam wziąć prysznic. Wieczorna toaleta zajęła mi jakieś 20 minut. Kiedy wyszłam Michał już spał. Położyłam się obok i wtuliłam się w niego. Poczułam, jak obejmuje mnie ramieniem. Długo nie mogłam zasnąć. Cały czas myślałam o tym, co powiedział Zbyszek. Zastanawiałam się, co nim kierowało. Jedyną logiczną odpowiedzią było to, że albo jest zwyczajnie zazdrosny, albo brakuje mu Aśki. W końcu przestałam zadręczać się tymi myślami. Zasnęłam koło drugiej.

Wstałam koło 8.00. Michał był już na treningu. Postanowiłam, że pójdę na halę, gdzie trenowali. Po porannym prysznicu zrobiłam sobie delikatny makijaż, poszłam do restauracji na jakieś śniadanie i wyruszyłam w drogę. Kwiecień uraczył mnie piękną pogodą. Słońce świeciło mocno, a na niebie nie było żadnej chmurki. Lekki wiatr mierzwił moje włosy. Postanowiłam, że je zwiążę, bo jak dojdę na halę, to nikt mnie nie pozna. Koło 9.30 byłam już u chłopaków. Podeszłam bliżej i usiadłam obok Możdżonka.

- Dzień dobry panie kapitanie – przywitałam się wesoło.
- Witam. Co tak wcześnie? Przecież dziesiątej jeszcze nie ma. – powiedział zdziwiony.
- Mogę sobie iść, jeśli nie chcesz, żebym tu była.
- Zabraniam Ci opuszczać ten budynek. Patrz kto idzie. – wskazał na Kubiaka idącego w moją stronę. – Zostawię was samych zakochańce.
- Dzięki. – odparłam, po czym podbiegłam do Michała.
- Jak się czujesz?
- Wszystko sobie przemyślałam tak, jak mówiłeś. Zostaję. Nie chcę siedzieć w pustym mieszkaniu.
- A Zbyszek? Wytrzymasz z nim?
- Muszę. Przecież kiedyś i tak dojdzie do spotkania. A wy rozmawiacie ze sobą normalnie?
- Powiedzmy. Gramy w przeciwnych drużynach na treningu dzisiaj, więc nie musimy się kontaktować ze sobą. Na szczęście chłopaki nie pytają o nic.
- To dobrze. Wracaj na boisko. Chyba Cię potrzebują. – wskazałam na połowę boiska, gdzie była drużyna Michała.

Cały dzisiejszy trening był oparty jedynie na graniu. Koło 12.00 AA odpuścił i zawodnicy mogli iść do szatni. Postanowiłam poczekać na nich na korytarzu. Pierwszy wyszedł Kubiak.

- Chodź. Nie chcę konfrontacji z Bartmanem. Dalej jest wściekły. – objął mnie ramieniem i wyszliśmy z budynku.

Nie czekając na innych poszliśmy w stronę naszego hotelu. Po chwili usłyszeliśmy za sobą krzyk Ignaczaka.

- Ej.. Kubiaki! Nie jedziecie z nami?
- Nie. Chcemy się przejść. Jest za pięknie.- odpowiedział Michał. – I nie Kubiaki. Jeszcze nie.
- Jeszcze? – zapytałam zdziwiona, kiedy Krzyśka nie było już z nami.
- No co? Prawdę powiedziałem. Ty się Lowndes nazywasz. Prawda? Więc nie Kubiak.
- Wariat.- zaśmiałam się.

Koło 13.00 wchodziliśmy właśnie do pokoju. Jakie było nasze zdziwienie, kiedy byliśmy już w środku.

- Co wy tu robicie? – zapytałam.
- Przyjechaliśmy Cię odwiedzić. – Moim oczom ukazało się całe Afromental. Przecież powinniście być w Warszawie.
- Nie. Otóż jutro zaczyna się ESKA Music Awards, która odbywa się właśnie w Katowicach. – powiedział Śniady.
- A my jesteśmy nominowani. – dokończył Dziamas.
- No to powinniście być na próbach.
- Ale my już mieliśmy próbę. Nawet kilka. – wykręcił się Łozo. – Teraz mamy trochę wolnego, więc was odwiedziliśmy.
- Jakie to miłe… - uśmiechnęłam się do wszystkich. – Długo czekacie?
- Dziesięć minut, może nawet krócej. – zakomunikował Lajan. – Ale spokojnie. Z nudów nie umarliśmy.
- Domyślam się.
- Aha. No to my się będziemy zbierać chyba już. – wypalił nagle Torres.
- Tak szybko? Przecież dopiero co przyszliście.
- Ty tak. My nie. – uśmiechnął się Tomson. – Tak na serio, to za godzinę próbę jeszcze mamy. A poza tym wpadliśmy Was tylko odwiedzić, a nie na jakieś pogaduchy… - zaczął przedrzeźniać się ze mną.
- Pogaduchy? Zobaczymy, jeszcze będziesz chciał przyjść na pogaduchy. Wiesz, co wtedy zrobię? Powiem: NIE. – zaśmiałam się. – Jak musicie już iść to trudno. Powodzenia. Pa.

Kiedy wyszli, do pokoju wdarło się wielkie tornado w postaci kilku siatkarzy. Rucek, Winiar, Jarosz, Igła, Piter i Ziomek rozsiedli się, gdzie im było wygodniej i wyjęli KARTY.

- No nie wierzę! Nie będziemy grać w butelkę! – zdziwił się mój Michał.
- Spokojnie, butelkę zaraz doniosą. Póki co możemy zagrać w pokera. – oznajmił Winiarski.
- To wy grajcie, a ja popatrzę. – ogłosiłam.
- Jak to? My specjalnie wykradamy Łysemu karty, a Ty mówisz, że nie grasz?! – Igle prawie tchu zabrakło.
- Przepraszam, ale nie chcę ciągle przegrywać. Ewentualnie w wojnę możemy zagrać. Albo w makao.
- MAKAO! – krzyknął Kuraś, który właśnie do nas dołączył.

Po piętnastu minutach cała Reprezentacja siedziała już u nas. Zbyszek także przyszedł, ale usiadł tak, żeby nie rzucać się w oczy.

- Pytanie zasadnicze. Kto gra? – zapytał Marcin.

Dziewięć osób podniosło rękę w górę. Wyszło na to, że gra Winiar, Kuraś, Jarosz, Ja, Dziku, Rucek, Igła, Możdżon i Ziomek. Reszta wolała obserwować nasze poczynania. Graliśmy  do 14.30, bo o piętnastej mieliśmy zejść na obiad. Kiedy usiedliśmy przy stołach zapanował rozgardiasz. Z resztą jak zwykle, kiedy się tam pojawialiśmy. Posiłek minął jak zwykle, czyli zamiast jeść chłopaki ciągle kłócili się o sztućce, serwetki, soki i wszystko, o co można było się kłócić. Przed 16.00 wróciliśmy do pokoju, a co za tym idzie, do grania. Ani razu nie wygrałam, dwa razy byłam druga i chyba siedem razy trzecia. Krótko po północy wszyscy rozeszli się do swoich pokoi.

- Wreszcie cisza. – powiedziałam do Michała.

Jednak moja radość nie trwała długo…

______________________________________________________________________
Dziś długi rozdział. Naszła mnie wena :) Dodaję wcześniej, bo nie wiadomo czy będę miała później czas. Mam nadzieję, że namieszałam trochę. 

Pozdrawiam, no_princess

2 komentarze:

  1. Uhu...jak miło. Namieszałaś trochę, ale to było potrzebne :) Tak myślałam, że Zibi kocha Sarah. Ciekawe czy coś jeszcze zmajstruje? Ajć a im tylko gry w głowie. Przynajmniej to wprowadza mnóstwo humoru do fabuły. Fajnie, że odwiedzili ją chłopaki z Afro :D Dzięki za długi rozdział :)) Czekam na ciąg dalszy! Pozdrawiam blueberrysmile

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach. Dziękuję :) Właśnie jestem w trakcie pisania następnego rozdziału, więc życz mi powodzenia.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń