niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 12.



- O mnie? Nie wiem, czy jest co opowiadać. Jak miałam dziewięć lat przyleciałam z mamą do Polski. Zamieszkałyśmy w mieszkaniu, w którym siedzieliśmy we czwórkę, kiedy byliście głodni po moich urodzinach. Po śmierci mamy wprowadził się do mnie Tomek. Mieszkaliśmy razem trzy lata. Po rozstaniu wyprowadził się, a ja zostałam sama. To wszystko.
- A tata?
- Mój? Nie rozmawiam z nim od ósmego roku życia. Zostawił moją mamę dla innej. Młodszej. Nienawidziłam go za to. Dalej nienawidzę. Nie mam z nim żadnego kontaktu. Nawet nie wiem, czy żyje. Nie chcę wiedzieć. – pierwszy raz, nie licząc Karoliny i Barona, mówiłam o ojcu. Dziwnie się czułam. - Teraz Twoja kolej. – uśmiechnęłam się.

Opowiedział mi o sobie chyba wszystko. O rodzinie, przyjaźni z Zibim, siatkówce. Na kolację poszliśmy do jednej z jego ulubionych restauracji. Po posiłku wróciliśmy do domu.

- Zmęczona? – zapytał, siadając obok mnie na kanapie.
- Nie….
- Na pewno?
- No może trochę.

Poszłam się umyć, przebrałam w piżamę. Kiedy wyszłam z łazienki moje miejsce zajął Michał. Wyszedł po 15 minutach.

-Jestem! – zameldował się posłusznie.
- Mhmm… - odparłam lekko zmęczona. Nagle poczułam jak bierze mnie na ręce. – Co Ty robisz!?
- Zanoszę Cię do łóżka. Przecież tu mi nie zaśniesz.
- OK… - widział, że byłam wykończona tym dniem.

Położył mnie delikatnie na łóżku. Wyszedł na chwilę z sypialni, żeby pogasić światła i wrócił do mnie. Kiedy się położył, przytuliłam się do niego, jak tylko mogłam. Czułam się bezpiecznie. Bezgranicznie mu ufałam.

Rano poczułam fantastyczny zapach pomarańczy. Ta woń wyciągała mnie z łóżka i nie miałam nic przeciwko. Kiedy weszłam do kuchni zobaczyłam na stole naleśniki z owocami i czekoladą, a do tego sok ze świeżo wyciśniętych pomarańczy. Nie dość, że mój facet jest nieźle wysportowany i przystojny, to jeszcze umie gotować.

- Smacznego.
- To dzieło musi smakować. – stwierdziłam i dałam mu buziaka w policzek.

Po śniadaniu Michał podrzucił mnie do galerii, a sam pojechał na trening. Miało go nie być cztery godziny. Ponieważ obiecał, że po mnie przyjedzie, wykorzystałam ten czas maksymalnie. Kupiłam sobie kilka fajnych ciuchów na wiosnę, trampki i dwie pary bardzo wysokich szpilek. W końcu musiałam się jakoś wspomagać, kiedy będę chciała pocałować go na stojąco. Nagle usłyszałam mój telefon.

- Skończyłaś już, bo ja właśnie wracam?
- A trening nie miał trwać cztery godziny?
- Trwał nawet pół godziny dłużej. Ty to nie masz normalnie poczucia czasu.
- Możliwe. – zaśmiałam się. – Ale na szczęście prawie wszystko kupiłam. Tylko moja lodówka jest pusta.
- A po co Ci pełna lodówka, skoro większość czasu przebywasz u mnie?
- Karolina przyjeżdża na weekend. I będzie u mnie nocować. Więc ja będę musiała wrócić do siebie, a Ty będziesz musiał wytrzymać beze mnie dwie noce.
- Co? A Karola nie może spać sama u Ciebie?
- Obawiam się, że nie. Dobra Misiek, pogadamy, jak przyjedziesz po mnie. Za ile będziesz?
- Za trzy… dwa… jeden… Już!
- Dobra już idę. Zaraz Cię znajdę.

Jak tylko wyszłam z budynku dostrzegłam samochód Kubiaka.

- Jestem. – powiedziałam wsiadając do środka. Nic nie odpowiedział, tylko mnie pocałował. – A to za co?
- A musi być jakiś powód?
- …. Nie. – uśmiechnęłam się do niego.
- Dobra, teraz pytanie zasadnicze. Jedziemy do mnie, czy do Ciebie?
- To zależy.
- Od czego.
- Od tego w czyim mieszkaniu chcesz zobaczyć mnie w nowych rzeczach.
- A kupiłaś coś ciekawego?
- Oczywiście. Kilka bluzek i spodni, trampki i dwie pary szpilek. – wymieniłam
- To obojętne. – powiedział zawiedzony.
- Biedny Misiu, myślałeś, że coś konkretniejszego kupię?
- Noooooo… - zaświeciły mu się oczka, jak u pluszowego misia.
- Dobra, to jedziemy do Ciebie. – rzekłam.

Po 10 minutach staliśmy już na parkingu. Weszliśmy do mieszkania. Położyłam torby w sypialni. Nagle wpadł Michał i wziął mnie na ręce.

- Czy Tobie Mój Drogi odbiło?
- Nie. – posadził mnie na kanapie. – oglądaj.

W TV leciał właśnie jeden z jego ulubionych filmów.

- Tylko po to mnie tu ściągnąłeś?
- Mhm. – przytaknął.
- Wariat. Normalnie wariat.

- Sarah… Obudź się.
- … Cooo…
- Nie śpij, bo Cię okradną.
- Już się skończył film?
- Tak. Kochanie, wiedziałabyś, gdybyś nie spała.
- Ale wiesz, że nie lubię takich filmów. Za karę nie dam Ci prezentu.
- Masz coś dla mnie? – znowu te błyszczące oczy.
- Może…

Zarzucił mnie sobie na plecy i zabrał mnie do sypialni. Zamknął drzwi na klucz. 

_____________________________________________________________________
Dziś wcześniej nić wczoraj, bo mecz! :) 
Pozdrawiam, no_princess

2 komentarze:

  1. Kocham to! A Ciebie uwielbiam :D Przepysznie! Aww...tak ogónie to mi określeń brakuje albo żadne nie pasuje :/ Czekam na rozwój sytuacji. A tak poza tym, to chciałam Ci napisać, że te rodziły robią się coraz bardziej fascynujące i długość "zaspokaja" moje ego :D blueberrysmile

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za miłe słowa. :D Staram się pisać dłuższe rozdziały. Właściwie to tak samo z siebie przychodzi, bo jak piszę, to czasem muszę podzielić rozdział na kilka, bo na 6 - 7 stron wychodzi.

    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń