piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 17.



- MICHAŁ! Trening! – krzyknęłam przestraszona.
- Co? Która godzina? – odezwał się zaspany.
- Dziewiąta! Wstawaj!
- O kurwa. Trening! Trener mnie zabije…

Nagle zadzwonił telefon Michała.

- Zibi powiedz trenerowi, że zaraz będę, tylko niech się nie wkurza.
- Wkurza? On jest wkurwiony! Lepiej się pospiesz, bo inaczej będzie jeszcze gorzej. Co się z Tobą w ogóle dzieje?
- Zaspałem. Będę za 20 minut. Obiecuję.
- Ok. spróbuję pogadać z trenerem.
- Dzięki.

- Ty się ubierz, a ja Ci coś do jedzenia szybko zrobię.
- Dzięki, kocham Cię.
- Ja Ciebie też, ale się lepiej pospiesz.

Po 10 minutach Michał już wychodził, a do mnie zadzwonił telefon.
- Tak słucham? – zapytałam do słuchawki.
- Cześć kuzynko? Co tam u Ciebie? – usłyszałam radosny głos Alka
- Aleeek! Cześć. Miałam do Ciebie zadzwonić. Tylko zawsze z głowy mi to wypadało. U mnie OK., już się zadomowiłam. Poznałam nowych ludzi. Bardzo sympatyczna para. I w ogóle jest OK. Michał i Zbyszek dbają o to, żeby nic mi się nie stało.
- To fajnie. Cieszę się, że sobie radzisz. Chciałem się zapytać Ciebie, czy wybierasz się może do Warszawy? Bo wiesz, dawno się nie widzieliśmy w ogóle..
- Zobaczę, jak wyjdzie teraz z weekendem, bo moi nowi znajomi planują jakąś imprezę, więc jak już będę wszystko wiedzieć, to dam Ci znać. Ale jak przyjadę, to będzie to na pewno jakaś sobota lub niedziela.  – musiałam coś wymyślić.
- OK. To ja czekam na informacje. W ogóle masz pozdrowienia od chłopaków, Adama i moich rodziców. Karola chyba też się dołącza.
- Chyba? – zapytałam.
- (Karola? Pozdrawiasz Sarah?... OK.) pozdrawia cię.
- Jest tam gdzieś?
- Wszyscy są. – wyczułam jego uśmiech.
- To ich tez pozdrów i wyściskaj.
- Tomsona też? Bo tu siedzi? – zapytał ciszej i niepewnie.
- … Tak, jego też. Trzeba w końcu wymazać przeszłość i zacząć żyć teraźniejszością.
- Jak to ładnie powiedziałaś. Dobra ja kończę, bo mi tu zaraz telefon zabiorą. Kochamy Cię i się trzymaj. Paa…
- Dzięki, ja tez was kocham. Do zobaczenia. – rozłączyłam się.

Chwilę później usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć i  stanęłam jak wryta.

- Marcin? Co Ty tu robisz?
- Hej. Ja do Dzika. Ale co Ty tu robisz? – zapytał zdziwiony.
- Zalało mi mieszkanie i Dziku mnie przygarnął. – wymyśliłam coś na poczekaniu i zaprosiłam go do środka.
- Mieszkasz w Jastrzębiu???
- Tak. Powiedzmy, że to takie moje nowe życie. Miałam dość poprzedniego. Napijesz się czegoś?
- Kawy. Dzięki. A Michał na treningu?
- Tak. Zaspał i sądzę, że Bernardi nie wypuści go tak szybko.
- To widzę, że nieźle tu szalejecie..

Rozmawialiśmy jeszcze jakieś dwie godziny kiedy usłyszałam kolejne pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć.

- Marcin przyjechał. Powiedziałam że mam zalane mieszkanie Imnie przygarnąłeś do siebie. – powiedziałam najciszej jak się dało.
- OK.

Wróciłam do Marcina. Zaraz za mną przyszedł Dzik.

- Cześć Możdżon! – krzyknął pełen entuzjazmu Michał.
- Cześć Dziku! – odpowiedział Marcin. – słyszałem, że na trening zaspałeś. Nieładnie…
- No wiem. Miałem nie najlepszą noc.
- Co powiedział Bernardi? – zapytałam.
- Jak przyjechałem był nieźle wkurwiony, ale powiedziałem, że miałem problemy rodzinne i mu trochę przeszło. Za to dał mi taaaaki wycisk, że masakra.
- Chociaż tyle. – zaśmiał się Możdżonek.
- Cooo? Ja prawie nic nie czuję. Jestem tak wykończony, jakbym trenował non stop przez kilka dni.
- Dobra już się nie nabijam. Kiedy będziesz jechał do Katowic?
- W poniedziałek. Bo muszę jeszcze parę spraw pozałatwiać. Ale Zibi jedzie na weekend chyba.
- Aha. No to ja już wszystko wiem. Będę już jechać.
- I Ty tylko po to przyjechałeś? – zapytał Michał.
- No.
- Idiota. Nie można było zdzwonić?
- Nie. – powiedział dumnie Marcin. – Dobra idę. Do zobaczenia w Katowicach.
- Pa. – odpowiedzieliśmy chórkiem.

- Uff.. – odetchnęłam, jak tylko Możdżonek wyszedł z mieszkania.
- Noo… Kurde, chociaż mógł uprzedzić. Nieźle Ci wyszło z tym zalanym mieszkaniem.
- A co miałam mu powiedzieć.
- Nie wiem, ale ważne, że to łyknął.
- Jest sprawa. Dzwonił do mnie dzisiaj Baron. Pyta się kiedy go odwiedzę i…
- Pojedźmy tam na weekend.
- Naprawdę? Bo wiesz, Ty miałeś chyba jakieś niecne plany wobec mnie. –uśmiechnęłam się zawadiacko.
- Ale te plany możemy zrealizować kiedy indziej… - pocałował mnie.
- Jestem za.


Tydzień zleciał bardzo szybko. Nim się obejrzałam był już piątkowy wieczór, a co za tym idzie zbliżał się nieuchronnie wyjazd do stolicy.

- Michał… Przytul mnie.
- Chodź do mnie. – rozpostarł swe ramiona, a ja się w niego wtuliłam. – Co się stało? – zapytał.
- Nie wiem, mam wrażenie, że tracę kontakt z Karoliną. Ona jest ostatnio jakaś obca. Kolejny raz pokłóciłyśmy się przez telefon. Nie wiem, co jej odbija . Martwię się trochę o nią.
- Jutro sobie na spokojnie z nią pogadasz. Na pewno wszystko się wyjaśni. Obiecuję.
- Dziękuję. – pocałowałam go.

W sobotę obudziliśmy się koło 9.00. Michał miał wolne, więc nie musieliśmy się spieszyć. Zjedliśmy śniadanie. Poszliśmy na zakupy, spakowaliśmy się i koło 14.00 byliśmy już w drodze do Warszawy. Podróż była spokojna. Całą drogę rozmawialiśmy. O wszystkim. Nim się zorientowaliśmy była już 20.00. Zadzwoniłam do Barona, że za jakieś pół godziny będę (nadal nie wiedział, że przyjeżdżam z Michałem). Ustaliliśmy, że wynajmę pokój w hotelu, bo „nie chcę Ci się zwalać na głowę Baron”, a pod klubem spotkamy się koło 22.00.
O 21.00 siedzieliśmy już w pokoju i obmyślaliśmy plan, jak by tu przedstawić Michała jako mojego faceta. Jednak po wielu teoriach doszliśmy do wniosku, że idziemy na spontan.

Przed  klubem pojawiliśmy się punktualnie. Czekali już na nas Karolina i połowa chłopaków z Afromental. 

_________________________________________________________________________
Witajcie, jak tam u was z końcerm świata? Żyjecie? Ja owszem. 

Pozdrawiam, no_princess

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz