niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 19.



- Znowu? – zapytałam.
- Co znowu? – zaśmiał się.
- Do klubu też porwałeś mnie bez mojej zgody.
- Zaraz tam porwanie. Stęskniliśmy się trochę za Tobą. Trochę bardzo nawet. – uśmiechnął się, po czym mnie przytulił.

Koło 20.00 w końcu udało nam się dostać do swoich pokoi. Ustaliliśmy z Michałem, że póki chłopaki nie wiedzą będziemy spać oddzielnie. W pewnym momencie z pokoju Dzika zaczęły wydobywać się piski, krzyki i wszelkie inne dziwne dźwięki. Poszłam sprawdzić co się dzieje. Okazało się, że naszym kochanym sportowcom uaktywnił się system gier i zabaw.

- Sarah! Chodź do nas. – zawołał Możdżon. – Pogramy!
- Ile wy lat macie, że grać chcecie? – zapytałam śmiejąc się.
- Iwona mówi, że sześć. – uśmiechnął się Igła.
- W takim razie zagram. A w co?
- W BUTELKĘ!!! – krzyknęli chórem.

Usadowiłam się wygodnie na łóżku razem z obojgiem Michałów (Winiarskim i Kubiakiem) i Zbyszkiem (nie wiem, jak się zmieściliśmy, ale jest sukces). Chłopaki wyjaśnili mi zasady, po czym rozpoczęła się gra. Ja zaczynałam z racji tego, że byłam jedyną dziewczyną w całym naszym gronie. Ofiarą butelki okazał się Ruciak.

- Michał, wyzwanie, czy prawda?
- Wyzwanie! Ja się pytań boję. – uśmiechnął się.
- W takim razie… musisz iść do pokoju trenera i krzyknąć: „Andrea is the King of Volleyball!
- No to się wjebałem… - odparł.

Razem z Ruckiem poszliśmy ja i Marcin. Po dziesięciu minutach wróciliśmy, po czym oznajmiliśmy, że zadanie wykonane. Przez następne pół godziny grania ani razu butelka nie wskazała mnie ani Kubiaka, z czego bardzo się cieszyliśmy. Jednak nasza radość nie trwała zbyt długo.

- DZIKU!! – krzyknął Igła.
- Prawda. Jak pierdolę grać z wami na wyzwania, zważając na to, co tu się działo jeszcze prze chwilą.
- W takim razie… Najpiękniejszy dzień Twojego życia. – powiedział Krzysztof.
- Jakie piękne pytanie. Pomyślmy… to jest dokładnie 24 marca tego roku.
- A dlaczego? – dopytywał się Krzyś.
- Ale to już drugie pytanie. – wiedziałam, że Michał nie chciał tak szybko wyjawiać prawdy o nas.
- Kurde…

Po następnych pięciu minutach wypadło na mnie. Tym razem moim oprawcą był Kurek.

- Prawda Bartek. – uprzedziłam jego pytanie.
- Dlaczego Jastrzębie, a nie np. Rzeszów?
- Bo spodobał mi się klimat.
- Satysfakcjonuje mnie ta odpowiedź. Kręcisz! – zachęcił mnie, żebym pokręciła butelką.

Wypadło na Pita. Stwierdziliśmy, że nie gramy na wyzwania, bo nie chcemy zbyt wiele ryzykować. Zaczęłam wymyślać jakieś pytanie.

- Mam! Dlaczego „Cichy Pit”? Przecież taki cichy, to Ty nie jesteś…
- Bo ja na boisku spokojny i cichy jak baranek jestem.
- Uznaję odpowiedź, chociaż z tym barankiem to bym się nie zgodziła.. – uśmiechnęłam się.

Znowu graliśmy prawie pół godziny, po czym butelka wylosowała mojego Michała.

- Dlaczego 24. marca to ja piękniejszy dzień w Twoim życiu? – zapytał Bartman. Popatrzyliśmy z Michałem na niego jakbyśmy chcieli go zabić.
- Wiedziałem kurde. Bo od 24. marca jestem zajęty. 
W pokoju wybuchły krzyki i gratulacje. Ja się wycofałam z gry, bo bałam się, że zaczną mnie wypytywać, czy może coś wiem. Więc dałam sobie spokój. Niestety Misiek nie miał tyle szczęścia i kilka minut później znowu na niego trafiło.

- Michał, to mam nadzieję, że dowiemy się teraz kto to jest.
- Nie wiem, czy mogę mówić…
- Dziku… nie daj się prosić… - błagali chłopaki.

Michał popatrzył na mnie kiedy wchodziłam do łazienki. Dałam mu sygnał, że może mówić.

- To musimy chwilę poczekać. Bo nie jesteśmy w komplecie.

Nagle wszyscy spostrzegli, że nie ma Kurka, Ziomka, Możdżonka i mnie.

- Jesteśmy! – zameldowali się.

Ja także po chwili wyszłam z wc. Usiadłam koło na łóżku i słuchałam.

- Więc mam zaszczyt ogłosić, że moją dziewczyną jest… - popatrzył na wszystkich. – Sarah.

Nagle poczułam, jak na moją drobną osóbkę rzuca się kilkanaście gigantycznych ludzi. Z każdej strony posypały się gratulacje.

- A ja się nie skapnąłem jak byłem we wtorek w Jastrzębiu… - powiedział zrezygnowany Marcin.
- Dzięki Bogu! Niespodzianka by się wtedy nie udała! – zaśmiałam się.
- No ale Ty mówiłaś tak wiarygodnie…
- Panie Możdżonek! Uśmiechnąć się natychmiast! – krzyknęłam.
- No już dobra, tylko nie krzycz. – zaśmiał się.
- To co? Opijamy? – zawołał Ziomek wchodząc do pokoju z butelką czegoś podejrzanego.
- Co to jest Łukasz? Chyba nie alkohol? Andrea wszystkich pozabijałby..
- Spokojnie Pani Dzikowa, to tylko tak symbolicznie…
- Pani Dzikowa??? – równocześnie zapytaliśmy.
- Nieważne… - powiedział zrozpaczony Ziomek.

Nagle naszą sielankę przerwał dźwięk mojego telefonu.

_______________________________________________________________________
Hej! Nie wiem, czy uda mi się jutro dodać nowy rozdział, więc już dzisiaj chcę Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia świąteczne. Aby te święta były spokojne, radosne i pogodne. Żebyście spędzili je w rodzinnym gronie bez żadnych spięć. Wesołych Świąt!

Pozdrawiam, no_princess

4 komentarze:

  1. Świetny blog :D Super się czyta :)
    I oczywiście zapraszam do mnie: http://when-you-meet-somebody.blogspot.com
    Właśnie pojawił się pierwszy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję. Mam nadzieję, że będziesz regularnie tu zaglądać. Ty też fajnie piszesz. Czekam na drugi rozdział. :)

    Pozdrawiam, no_princess

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne zwłaszcza Pani Dzikowa
    Zapraszam http://crisija.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń