sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 11.



Kiedy udało mi się wygramolić z łóżka umyłam się, zjadłam kanapki, które mi zrobił i zadzwoniłam do niego.

- Dzień dobry, królewno.
- Cześć. Dziękuję za śniadanie. Było pyszne. O której będziesz?
- Za dwie godzinki kończę trening. Będziesz u mnie, czy u siebie? Bo nie wiem, gdzie mam jechać najpierw.
- Będę u siebie. Bo nie mam u Ciebie żadnych ubrań na zmianę, ani kosmetyków.
- OK. To przyjadę. Czekaj na mnie i nigdzie nie uciekaj.
- Dobrze. Kocham Cię. Pa.
- Ja Ciebie tez kocham. Do zobaczenia.

Następnie zadzwoniłam do Karoliny.

- Cześć! – zawołałam radośnie przez telefon.
- No hej. A Ty co taka wesoła? – zapytała Karola.
- Mam dobry dzień. Co u Ciebie?
- Wszystko w porządku. Właśnie wracam z uczelni.
- Tak wcześnie?
- Tak. Nie miałam kilku zajęć. Może inaczej. Nie chciało mi się iść na kilka zajęć. – zachichotała.
- Tak myślałam.
- A co u Ciebie? Jak Ci się mieszka w Jastrzębiu? Poznałaś kogoś? Wiesz co mam na myśli… - usłyszałam to zaciekawienie w jej głosie.
- W pewnym sensie tak.
- W pewnym sensie? Fajny? Kiedy go poznam?
- Spokojnie. Właściwie, to cały czas ze sobą przebywaliśmy, ale dopiero wczoraj powiedział mi, że mnie kocha. Jest miły, troskliwy, przystojny. Jednym słowem ideał.
- No ok. Ale kiedy go poznam?
- Właściwie to go znasz.
- Zbyszek? Tak myślałam. Podejrzewałam coś, kiedy rozmawialiście na Twoich urodzinach.
- Zbyszek ma dziewczynę. Spotyka się z Asią. Pamiętasz? Nie sądzę, by potrwało to jeszcze długo, ale są razem i nie chcę im przeszkadzać. Jestem z Michałem.
- DZIKU?! Naprawdę? Jezuuuu.. Jak fajnie! – wiedziałam, że się szczerze cieszyła. Słyszałam to w jej głosie. – To kiedy przyjeżdżacie, żeby to wszystkim powiedzieć?
- Karola! My dopiero zaczęliśmy się spotykać. Daj nam czasu trochę. Lepiej powiedz, kiedy Ty mnie odwiedzisz. Obiecałaś.
- Może w ten weekend? Co Ty na to?
- To jesteśmy umówione. Tylko prośba. Nie mów nikomu ok.?
- Oczywiście. Dziób na kłódkę, a klucz do kibla.
- Super. Dzięki – zaśmiałam się. – Dobra. Kończę, bo muszę jechać do siebie się ogarnąć.
- Zostałaś u niego na noc!? – krzyknęła Karolina.
- Tak, ale tylko dlatego, że za dużo wypiłam i nie byłam w stanie iść. Spokojnie, Michał był bardziej trzeźwy niż ja, więc do niczego nie doszło.
- Mam nadzieję. Michał jest fajny, ale na dzieci, to Ty za młoda jeszcze jesteś. – zaśmiała się.
- Paaaa….. – rozłączyłam się.

Zabrałam swoje rzeczy, zamknęłam mieszkanie i pojechałam do siebie. Przebrałam się, sprzątnęłam trochę w mieszkaniu i zrobiłam obiad. Za chwilę usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam, a ku moim oczom ukazał się ogromny bukiet czerwonych róż. Trzymał je nie kto inny jak Michał. Zaprosiłam go do środka.

- Witaj. –pocałował mnie delikatnie na powitanie.
- Hej. Jesteś głodny? Zrobiłam obiad.
- Z miłą chęcią się posilę.
- To w takim razie siadaj.

Poszłam do kuchni nałożyć Ratatouille na talerze. Nagle poczułam jego dłonie na moich biodrach.

- Pomóc Ci? – zapytał.
- Nie, nie trzeba. Poradziłam sobie. – pokazałam talerze, na których był nałożone już danie.

Wzięliśmy je i poszliśmy do jadalni.

- Opowiadaj jak trening.
- OK. Dzielnie walczyłem o każdą piłkę. Nawet wygraliśmy. – uśmiechnął się. – A Ty co robiłaś dzisiaj?
- Po rozmowie z Tobą, zadzwoniłam do Karoliny. Tak dawno nie gadałyśmy. Właściwie odkąd mieszkam w Jastrzębiu rozmawiałam z nią tylko raz. Powiedziałam jej, że się spotykamy, ale obiecała, że nikomu nic nie powie.
- To fajnie. Nie chcę na razie tego rozgłaszać.

Po obiedzie zabrałam piżamę, ciuchy na zmianę, kosmetyki, komputer i pojechaliśmy do Michała. Kiedy podjeżdżaliśmy pod jego mieszkanie zauważyłam samochód Zbyszka. Popatrzyłam na Michała pytająco. On też nie wiedział, co jest grane. Wysiedliśmy z auta. Wchodząc do budynku natknęliśmy się na wychodzącego Zibiego. Wyglądał jakoś wesoło.

- Hej. – rzucił na powitanie.
- Hej. – odpowiedzieliśmy mu niemal równocześnie.
- Chciałem Ci tylko podrzucić telefon. Zostawiłeś w szatni. Sądzę, że jest Ci potrzebny. – zwrócił się do Miśka.
- Dzięki. Właśnie zastanawiałem się, gdzie go posiałem. A Ty co taki radosny? Pogodziliście się z Asią? – zapytał Kubiak.
- Co? Nie. Rozstaliśmy. Cieszę się, że mam już to za sobą. Dopiero rano sobie uświadomiłem, że to jest bez sensu. Ciągle się kłócimy, ona ma pretensje, że wyjeżdżam na mecze i nie mam dla niej czasu. A jeszcze nie tak dawno to jej ciągle nie było. Ale teraz mam tu już za sobą i zaczynam nowy rozdział pod tytułem „Tylko i wyłącznie siatkówka”. – zaśmiał się.
- To dobrze, że coś z tym zrobiłeś. Ale powiem Ci, że myślałem, że między wami się ułoży w końcu.
- No widzisz.. Jednak nie. Dobra. Ja się zbieram, bo chcę zabrać resztę swoich rzeczy, zanim wróci Aśka. Nie chcę konfrontacji.. Cześć!
- No, trzymaj się i jeszcze raz dzięki za telefon. Do jutra.


- Chodź. – pociągnął nie w swoją stronę.
- Jak myślisz. Domyśla się?
- Nie wiem. Jest mi to obojętne. – powiedział, po czym dał mi buziaka w policzek.

Po 5 minutach byliśmy już na górze. Uznaliśmy oboje, że nie będziemy się kisić w domu i wyjdziemy na spacer. Michał chciał skorzystać z tego, że wiosna zaszczyca nas taką piękną pogodą. W końcu nie wiadomo kiedy może ona się zepsuć.

- To co robimy?
- Sam zdecyduj.
- Jesteś pewna?
- W zupełności.

Po 20 minutach wyszliśmy. W kinie wyświetlali właśnie „Kupiliśmy zoo”. Ucieszyłam się, bo czytałam książkę o tym samym tytule i bardzo mi się spodobała. Po filmie Michał zabrał mnie na spacer. Chodziliśmy długo po mieście. Pokazał mi miejsca, gdzie lubi chodzić najbardziej oraz takie, które lepiej żebym omijała.

- Opowiedz mi coś o sobie? - nagle zapytał.
_____________________________________________________________________
Witam. Dzisiaj trochę później. Ktoś oglądał mecz dziś Resovii i ZAKSY? Jakie wrażenia? Przygotowani na jutrzejsze spotkanie? 

Pozdrawiam, no_princess

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz