środa, 2 stycznia 2013

Rozdział 29.



„ Sarah, dziękuję Ci za dzisiejszą rozmowę. Nawet nie wiesz, jak bardzo jej potrzebowałem. Do zobaczenia następnym razem. Będziesz? Michał”

Chwilę później kolejny SMS. Tym razem od Zibiego.

„ Przepraszam. Poniosło mnie trochę po meczu. Po prostu martwię się o najlepszego kumpla i nie chcę, żebyś znowu go skrzywdziła. Dobranoc.”

Odpisałam na obie wiadomości po czym poszłam spać. Rano obudziły mnie krzyki z kuchni. Znowu mój kuzyn wrócił naćpany. Wstałam i poszłam do łazienki. Umyłam się ubrałam i zeszłam do kuchni. Na krześle siedziała ciocia cała zapłakana. Na podłodze natomiast Paul – mój kuzyn. Wypiłam kawę, zjadłam tost, przytuliłam ciocię mówiąc, że wszystko się jakoś ułoży, po czym wyszłam. Rozumiała mnie doskonale. Wiedziała, że nie chcę przebywać w domu z narkomanem. Niby kuzyn, ale na haju nic nigdy nie wiadomo. Wyszłam na spacer. Postanowiłam, że do notariusza pójdę dzisiaj. Jeśli mnie przyjmie nie będę musiała się dłużej przejmować tym głupim testamentem.
Miałam szczęście. Notariusz przyjął mnie bez problemu. Weszliśmy do jego gabinetu i się zaczęło.

- Panno Lowndes. Jak już Pani wie, Pański ojciec zostawił Pani spadek.
- Tak. Możemy przejść do rzeczy? Chciałabym mieć to już za sobą. – ponaglałam mężczyznę.
- Dobrze. Więc powiem w skrócie. Odziedziczyła Pani po Mike’u dwie trzecie majątku ojca. Jest to kwota w wysokości….

Mój ojciec zostawił mi spadek? Przecież wiedział, że nie chcę go znać. On mnie kochał?

Po dwudziestu minutach, kiedy podpisałam już wszystkie potrzebne dokumenty zadzwoniłam do Michała.

***

- Dziiiik! Pobudka! – szturchał go Ignaczak.
- Co? Czemu siedzisz u mnie w pokoju?
- Bo Zibi poszedł już na śniadanie, a nikomu nie chciało się ruszyć dupy po Ciebie.
- A Ty chciałeś? – zdziwił się Kubiak.
- Powiedzmy. No to ruchy! Śniadanie się zaraz skończy.
- No dobra. Już idę. – zaśmiał się wstając z łóżka.

Podczas śniadania nie był zbyt wylewny. Tylko Zibi wiedział, co leży mu na sercu. Nagle poczuł wibracje w telefonie. Wstał od stołu i poszedł odebrać telefon.

- Tak? – zapytał.
- Michał? To ja Sarah. Przepraszam, że dzwonię, ale potrzebuję pogadać. Masz czas?
- Gdzie i o której?
- Wpadnę do Ciebie do hotelu. Ok.? Za pół godziny może być?
- Jasne. Będę czekać.

***

Na miejscu stawiłam się punktualnie. Michał czekał już przed budynkiem. Uzgodniliśmy, że pójdziemy porozmawiać do jego pokoju. Wiedział, że będzie sam, bo pozostali siatkarze umówili się, że idą grać w pokera do Winiara. Kiedy weszliśmy do pokoju Michał zamknął drzwi na klucz. Nie chciał, żeby ktokolwiek nam przeszkadzał.

- Michał, ja przepraszam, że zwalam Ci się na głowę. Po prostu nie mam się komu wygadać.
- Nie przepraszaj. Mów, co się stało.
- Pamiętasz, jak dzwoniła do mnie żona Mike’a? Mojego ojca?
- Tak. Miałaś się z nią spotkać.
- Chodziło o to, że mój ojciec zostawił mi spadek. Jak się dowiedziałam, myślałam, ze Michelle sobie ze mnie żartuje. Ale poszłam do notariusza. Właśnie od niego wracam. Mój ojciec zostawił mi ogromny spadek. Zdziwiłam się, bo od kiedy zostawił mamę nienawidziłam go.
- Ale jednak byłaś jego córką. Kochał Cię.
- Nie wiem, czy mnie kochał. Mogło też być tak, że zapisał mi coś w spadku, żebym nie czuła się pokrzywdzona, albo coś w tym stylu. Ale jak usłyszałam, co dostałam od niego od razu odepchnęłam od siebie tą teorię. Michał! Od dzisiaj jestem właścicielką jego firmy. A żeby tego było mało na moje konto wpłynęła bardzo duża suma. Nie wiem, co mam o tym myśleć…

Naszą rozmowę przerwał nagle telefon. Dzwoniła ciocia.

- Tak?
- Paul jest w szpitalu. – płakała.
- CO!? Zaraz przyjadę? Który szpital? – zapytałam. Zbierało mi się na płacz.
- St. Joseph Hospital.
- Będę za 15 minut.

- Michał, przepraszam Cię, ale nie mogę dłużej zostać. Mój kuzyn jest w szpitalu. Musze jechać.
- Ale chyba nie będziesz prowadzić w takim stanie? Pojadę z Tobą. – stwierdził.
- Nie ma mowy. Za siedem godzin grasz mecz. Musisz zebrać siły. – próbowałam odwieźć go od jego pomysłu.
- Nie pojedziesz w takim stanie. Nie chcę, żeby coś Ci się stało.

Po chwili szliśmy już w stronę mojego samochodu. Wzrok wszystkich siatkarzy był skierowany na nas.

***

Wchodzili właśnie do szpitala. Była roztrzęsiona. Szukała wszędzie lekarza, pielęgniarki, kogokolwiek, kto mógłby jej powiedzieć, gdzie jest jej kuzyn. On nie odstępował jej na krok. Zrezygnowana usiadła na krześle. On poszedł w jej ślady. Pocieszał ją. Mówił do niej. Nie chciał, by cierpiała. Oparła się o jego ramię i płakała. Mimo wielu prób powstrzymywania łez one płynęły nadal.

- Michał, dziękuję, że tu ze mną przyjechałeś.
- Nie masz za co dziękować. Nie mogłem Cię puścić samej. Poczekam z Tobą tutaj, aż wszystko się wyjaśni.
- Ale… - chciała zaprotestować, lecz on ją uciszył.
- Żadnego ale. Posiedzę tutaj z Toba do 18.30, a potem pójdę na mecz. Jeśli będziesz chciała, to do mnie dołączysz. Zgoda? – nic nie powiedziała tylko przytaknęła na jego słowa.

***

- Ciociu! – natychmiast się ożywiłam. – Co z Paulem?
- Już wszystko w porządku. To, że zasłabł nie było od narkotyków. Okazało się, że ma problemy z sercem. Ale jak na razie jest stabilnie. Nie musisz tu siedzieć słonko. Idź na mecz. Tak bardzo na to czekałaś. – słowa cioci mnie uspokoiły. Czułam, że Michała chyba też.

Porozmawialiśmy z ciocią jeszcze kilka chwil. Przedstawiłam jej Michała, po czym wróciliśmy do hotelu, w którym mieszkała Reprezentacja. Postanowiłam, że posiedzę trochę z chłopakami. Potrzebowałam rozmowy z ludźmi, którzy nie zawsze są rozgarnięci. Kiedy weszłam do pokoju Jarosza wszystkie oczy zwróciły się za mnie. Zaczęli mnie przytulać na powitanie tak, jak po wczorajszym meczu. Widać, że bardzo się stęsknili. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i graliśmy do 18.00. Chłopaki musieli się przygotować do meczu. Ja także udałam się do domu. W końcu musiałam się przygotować.

W domu było cicho. Ciocia najwidoczniej położyła się spać. Nie dziwiłam się jej. Po tym całym zamieszaniu z Paulem była wykończona. Po cichu wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy, zrobiłam lekki makijaż, po czym ubrałam się i wyszłam. Na hali byłam ok. 19.45. Siatkarze przygotowywali się już do meczu. Widziałam, jak Andrea coś im tłumaczy, a oni zgodnie przytakiwali. Tylko Kubiak patrzył w moją stronę.

________________________________________________________________________
Dziś odrobinę wcześniej. Przez najbliższe dni, jeśli nie pojawi się rozdział, to przepraszam. Mam tyle pracy przed sobą, że nie wiem, czy znajdę chwilkę, żeby coś dodać.

Pozdrawiam, no_princess

2 komentarze:

  1. Wybaczam i rozumiem Twój zawrót głowy różnymi sprawami :) Trzyma w oczekiwaniu. Takiego majątku, to się nie spodziewałam. Biedna jej ciocia...oby dała sobie radę z Paulem. Pozdrawiam blueberrysmile :*

    OdpowiedzUsuń