sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 46.



- Ziomek? Dokąd my właściwie idziemy?
- Nie wiem. Tam, gdzie nogi nas poniosą.
- Ty żartujesz. Powiedz, że żartujesz…
- Idziemy przed siebie. Taki jest plan. Za jakieś 10 minut powinniśmy być na miejscu. Mam nadzieję, że będzie tam mało ludzi.
- Ale gdzie? – Igła czasem zachowywał się jak dziecko…
- Krzysiu, zamknij się. Zaraz będziemy, to się dowiesz. Ty się lepiej kamerowaniem zajmij. Bo Ci Igłą Szyte nie wyjdzie.
- No już dobra…

Z tegorocznej Ligi Światowej będą naprawdę niezłe odcinki Igłą Szyte. Dobrze, że Krzysiek nie kręcił filmów, jak graliśmy w butelkę lub pokera… Właściwie nie był w stanie czegokolwiek wtedy nakręcić. Tym razem wszyscy byliśmy pełni energii. Igła nagrywał wszystko i wszystkich. Nawet mnie. No cóż musiałam się w końcu zgodzić. Przecież nie będę szła 50 metrów za chłopakami.

- To co teraz robimy? Bo na miejscu jesteśmy…
- Mhm.. Tu jest pięknie. W takim razie ja proponuję nic nie robić. Siadamy na dupy i się wygrzewamy! – zawołał entuzjastycznie Piter.
- Jestem za propozycją Piotrka. Nigdzie się nie ruszam. – zakomunikowałam.
- No to ja jestem uziemiony. – dodał Kubiak, po czym zaczęliśmy się śmiać.
- Ej… A idzie ktoś po jakąś kawę? Bo sama nie będę iść.
- No. To może przyjmijmy zamówienia, a niech część chłopaków tu zostanie i miejsca nam popilnuje. Ok.?
- Spoko.

Po dziesięciu minutach zbierania zamówień poszliśmy w piątkę po napoje. Miałam świetne towarzystwo, bo razem ze mną byli Ziomek, Dziku, Zibi i Jarski. Weszliśmy do kawiarni, i stanęliśmy w kolejce. Dobrze, że pomieszczenie było klimatyzowane, bo chyba padłabym w taki upał. Łukasz składał nasze zamówienia, kiedy do budynku wszedł on. Znów wszystkie wspomnienia wróciły. Na moje nieszczęście zauważył mnie. Jednak po chwili zauważył chłopaków i zrezygnował z podejścia do mnie. Próbowałam udawać, że wszystko jest w porządku, ale moi sportowcy od razu wyczaili, że coś jest nie tak.

- Czy ja nie mogę nigdzie wyjść w spokoju? Ten gość chyba mnie śledzi. Michał, ja mam już dość.- powiedziałam zrezygnowana.
- Spokojnie. Nie podejdzie, bo jesteśmy tu. Nie odstąpimy Cię na krok. Mówię to ja, Zbigniew Bartman.
- No tak, Bartmany zawsze słowa dotrzymują.

Przez całą drogę do chłopaków próbowałam zachowywać się normalnie. Nie było mi łatwo, bo nie pozwalały mi na to wspomnienia. Świadomość tego, że on śpi w tym samym hotelu co my nie pomaga.

- Michał…
- Słucham.
- Ja nie mogę tego dłużej w sobie skrywać.
- Jasne. Chodź, usiądziemy gdzieś.
- OK.
- Ej, chłopaki, my później dojdziemy do was. – zwrócił się do reszty.

- Poznałam go, jak wróciłam do Kanady. Vince’a, tak ma na imię ten gość, poznałam na imprezie. Z początku wydawał mi się spoko gościem. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, ale nic szczególnego między nami nie było. Zwykła znajomość. Nawet nie przyjaźń, bo to zbyt wielkie słowo. Chodziliśmy razem na imprezy, piliśmy, łaziliśmy po klubach, parkach. Mówił mi, że jego życie jest do dupy. Przyłapał swoją dziewczynę na zdradzie z jego bratem. Jakoś tydzień później od naszego pierwszego spotkania Vince miał urodziny. Postanowiliśmy to opić. Było już po trzeciej. Wypiliśmy sporo. Nie na tyle, żeby nic nie pamiętać. Nagle poczułam, że robi mi się niedobrze. Oznajmiłam mu, że za chwilę wrócę, bo czuję, że muszę się wyrzygać. Kiedy wychodziłam z kabiny Vince czekał na mnie w łazience. Zapytałam, co on tu robi. Przecież to damska łazienka. Nie odpowiedział. Niebezpiecznie zbliżył się do mnie. Zaczął mnie całować. Odepchnęłam go od siebie. Jednak on nie dawał za wygraną. Mówił, że nie jestem dla niego tylko znajomą. Bałam się. Cholernie się bałam. Kiedy ponownie zbliżył swoje usta do moich uderzyłam go. Wtedy stał się bardziej brutalny. Zaczął zdzierać ze mnie ubranie. Biłam go coraz mocniej. Krzyczałam. W tym momencie do łazienki wpadła moja przyrodnia siostra. Gdyby nie Jessica… - załamał mi się głos.
- Już dobrze. Nie kończ. Nie musisz. Chcesz wracać do hotelu? – zapytał z troską.
- Nie. Dołączmy do chłopaków. Będą się martwić.
- Nie mówiłaś, że masz siostrę?
- Dowiedziałam się jakieś pół roku temu. Nie za bardzo miałyśmy jak się poznać. Jest ode mnie dwa lata starsza. Nie do końca ja akceptowałam, ale po tej akcji w klubie zaczęłyśmy się dogadywać.

Do chłopaków doszliśmy w ciągu 15 minut. Mimo, że już nie płakałam wiedzieli, że coś jest nie tak. Jak oni to robili. Czy ja naprawdę aż tak źle udaję? Mniejsza z tym. Usiedliśmy na trawie i podziwialiśmy widoki. Było tu przepięknie. Widok jeziora, wokół którego ciągnie się nieznany las. Wtuliłam się w Michała, a ten objął mnie mocno swoim ramieniem. Milczałam. Właściwie było tylko słychać, jak chłopaki się z czegoś śmieją.

- Ej, bo się już pierwsza zbliża, może pójdziemy na jakieś żarcie? – zapytał Bartman.
- No możemy iść, bo ja tez już głodny jestem. – rzucił Igła.
- Idziecie? – powtórzył swoje pytanie Bartman, kiedy podszedł do nas. – Co jest?
- Nic. – odpowiedział mu obojętnie Michał. – Idziemy.

 Po godzinie poszukiwań dotarliśmy do fajnej knajpki. Zamówiliśmy sobie jedzenie, po czym usiedliśmy przy stoliku. Zagadaliśmy z kelnerkami, czy można połączyć trzy stoliki. Zgodziła się, bo i tak nie mieli teraz zbyt wielu gości. Usadowiliśmy się wygodnie, a po jakichś pięciu minutach zaczęliśmy dostawać jedzenie.

- Ty Sarah nie jesz?
- Nie. Nie mam apetytu. Może później skubnę coś do Miśka.
- Ale będziesz później głodna. – martwił się Kuba.
- Spokojnie. Nie będę. Ale dziękuję za troskę Kubuś. – pierwszy raz od rozmowy z Michałem się uśmiechnęłam.

 Wszyscy popatrzyli na mnie błagalnym wzrokiem, żebym sobie coś zamówiła.

- Ej. No nie patrzcie tak na mnie. Ja naprawdę nie chcę jeść.
- Jak niczego nie zamówisz, to my Ci zaraz coś zamówimy. I nie będzie to mała porcja.
- Ja pierdolę… Dlaczego jesteście tacy uparci.
- Bo jesteś dla nas jak młodsza siostra, którą trzeba się opiekować i martwimy się o Ciebie. – rzekł Marcin.
- Dzięki. Widzę, że nie mam wyboru.
- Noooo… - powiedział z uśmiechem Winiar.
- Co chcesz, to Ci zamówię. – zapytał mnie Kubiak.
- Sałatkę amerykańską, a jakby nie mieli to grecką.
- Tak jest!

Po dwóch godzinach udało nam się zjeść. Bardzo dobrze zrobiło mi towarzystwo chłopaków, bo ciągle zasypywali mnie dowcipami. Tego dnia, nie musiałam się już martwić…

______________________________________________________________________
Jest! Udało się! Zdążyłam przed północą. Mam nadzieję, że się rozdział spodobał. 

Pozdrawiam, no_princess

8 komentarzy:

  1. Fajny rozdział jak zwykle ;D Czekam na więcej.
    Ty się lepiej zajmij Kamerowaniem bo Ci Igłą Szyte nie wyjdzie xD Szczere :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha :) Wyszedł jak zawsze zresztą. Świetnie Ci idzie. Umiałam się na początku. Idą, nie wiedzą gdzie, ale jak dojdą to będą :D
    Ten prześladowca do mnie do szału doprowadza. Jejciu. Biedna Sarah. Dobrze, że w porę znalazła ją jej siostra. Cieszę się, że Sarah w końcu powiedziała o tym Michałowi.
    Aww...troskliwi siatkarze .)) Gdybym mogła, to wszyscy byliby moimi braćmi. Mieć taką obstawę, to po prostu cudeńko.
    Dziś trochę tak pomieszałam swoją wypowiedź, ale mam nadzieję, że zrozumiesz moja wypowiedź. Ściskam blueberrysmile :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Wcale nie pomieszałaś wypowiedzi. Też chciałabym mieć takich braci i obstawę :P

      Pozdrawiam cieplutko :*

      Usuń
  3. fajnie, fajnie to wymyśliłaś. Masz niesamowitą wyobraźnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Nie mam nisomowitej wyobraźni.. To po prostu moje chore pomysły :)

      Pozdrawiam :D

      Usuń
  4. Jak będziesz miała chwilę to u mnie nowy rozdział:
    http://spala-adventures.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń