czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział 37.



Na treningu chłopaki dawali z siebie wszystko. Słuchali wszystkich naszych poleceń, nie narzekali na zbyt męczące ćwiczenia. Po trzech godzinach intensywnego wysiłku wróciliśmy do hotelu udostępniając tym samym salę Finom.

Po przybyciu na miejsce dowiedzieliśmy się, że następnego dnia jest dzień odwiedzin. Zjadą się rodziny wszystkich siatkarzy i sztabu. Zaczęło się dzwonienie do rodziców, żon, dziewczyn. Kiedy przechodziliśmy z Miśkiem obok pokoi w każdym było słychać rozmowy. Udaliśmy się do mnie. Nie chcieliśmy przeszkadzać Zibiemu. Michał też zaczął dzwonić do rodziców.

- Załatwione. Jutro zjawią się Kubiaki. – oznajmił mi, kiedy zakończył połączenie.
- Wszyscy?
- Tak. Mój brat przyleciał z Norwegii i też chce mnie odwiedzić.
- Boję się.
- Kogo? Czego?
- Że Twoja mama i Twój brat mnie nie polubią.
- Ej.. Z Błażejem nie będzie problemu. On lubi wszystkie dziewczyny. Będę musiał Cię przed nim bronić jeszcze. A moja mama na 100 % Cię pokocha. Naprawdę. Nie ma się czego bać. Uwierz mi.
- Ok… W takim razie trzeba się ruszyć.
- Po co? Nie możemy zostać tutaj?
- A porządek w pokoju? Zibi nie sprzątnie Twoich rzeczy.
- A będzie potem jakaś nagroda?
- Zobaczymy…

Reszta dnia zleciała na sprzątaniu. W przerwie między porządkami zeszliśmy na obiad. Śmiechu było co nie miara. Potem był jeszcze jeden trening. Tym razem na siłowni. Każdy pakował ile się dało. Oczywiście był tam cały sztab. Po dwóch godzinach wszyscy wróciliśmy do hotelu. Chłopcy doprowadzili się do porządku i poszliśmy na zebranie, które ogłosił AA.

- Słuchajcie. Wiem, że jutro przyjeżdżają wasze rodziny, ale proszę was o jedno. Bez szaleństw. Pojutrze gramy mecz i macie być w doskonałej formie. Pamiętajcie. To jest dla mnie jak i dla was bardzo ważne. Dziękuję za uwagę. Możecie się rozejść.

- Myślałem, że Andrea będzie chciał czegoś więcej. A on tylko żebyśmy nie szaleli. Przecież my jesteśmy grzeczni jak aniołki. Nie wiem, o co chodziło trenerowi. – odezwał się Kurek, kiedy wracaliśmy do swoich pokoi.
- No.. My też nie wiemy. – przytaknęliśmy mu z Igiełką.
- Za pół godziny u mnie! Trzeba uczcić wizytację. – krzyknął Winiar
- Chyba odwiedziny.
- Nie, nie, nie. Wizytację. Odwiedziny są wtedy, kiedy przyjeżdża ktoś się z Tobą zobaczyć. A Nasze rodzinki przyjeżdżają na kontrolę. To się tylko nazywa odwiedziny. Widzisz kochana jak Ty jeszcze o nas mało wiesz? – tłumaczył Winiarski.
- Przy was szybko się uczę. – poinformowałam.

Po pół godzinie siedzieliśmy już u Winiara i Jarosza. Byłam w totalnym szoku, bo pierwszy raz w nic nie graliśmy. Chłopaki podłączyli się pod telewizor i włączyli film science fiction. Musze przyznać, że od razu poszłam w kimę, bo nie lubię takich filmów. Po dwóch godzinach seans się skończył i poszliśmy na kolację. Na stołówce panował gwar. Każdy mówił o tym, że jutro odwiedzą go dzieci, żony… A ja coraz bardziej stresowałam się przyjazdem rodziców Michała. Pana Jarka juz znałam, ale jego mama… Boję się, że nie przypadnę jej do gustu.

Noc spędziłam sama. Michał próbował mnie przekonać do tego, żeby został u mnie, ale nie dałam się złamać. Teraz ma się skoncentrować na najbliższych meczach, a nie na mnie. Wstałam koło 8.00. Umyłam się, ubrałam, zrobiłam lekki makijaż i poszłam w stronę stołówki. Chłopaki już tam siedzieli. Część rodzin już przyjechała. Rodziców i brata Miśka jeszcze nie było. Podeszłam bliżej i usiadłam między nim, a Kurkiem.

- Cześć. Jak chcesz, to możemy zrobić tak, że ja po nich wyjdę i przygotuję ich na to, że nie jestem sam. Mówię o mamie i Błażeju. Ok.?
- Nie. Pójdę z Tobą. W końcu to będzie wyglądać, jakbym się bała.
- Jak chcesz. – pocałował mnie w policzek.


- No cześć. – Michał zwrócił się do swojego telefonu. – No ok. Już idę przed hotel. Pa.
- Są? – zapytałam niepewnie.
- Tak. Chodź. Zobaczysz. Wszystko będzie dobrze.
- Też mam taką nadzieję.

Wyszliśmy przed budynek. Dostrzegłam Pana Kubiaka z żoną i bratem Miśka. Tak. Nie miałam co do tego wątpliwości. Byli do siebie bardzo podobni. Podeszliśmy bliżej. Michał przywitał się z rodziną, po czym przyszedł czas na prezentację mojej osoby.

- Mamo, Błażej, poznajcie. To jest moja dziewczyna Sarah. Tato, wy już się znacie.
- Miło mi państwa poznać. – powiedziałam uprzejmie.
- To nam miło wreszcie poznać ukochaną naszego Michałka. – zwróciła się do mnie Pani Kubiak.
- Dziękuję.
- Może wejdziemy do środka. Wiem, ze jest ciepło, ale na pewno jesteście głodni. Właśnie jest śniadanie. Dzisiaj specjalnie trochę później niż zwykle. – wtrącił się Michał.
- To idziemy.
- Błażej, a Ty sam przyleciałeś?
- No widzisz, tak czasem jest, że kobieta Twojego życia nie może z Tobą przylecieć. Paula została w Norwegii. Nie dostała urlopu.
- Szkoda. No trudno.

Weszliśmy na stołówkę. Chłopaki patrzyli na nas, jakby się obawiali, że jednak mama Miśka będzie sama szukać mu dziewczyny. Michał skinął tylko głową, że zostałam zaakceptowana.
Usiedliśmy przy osobnym stoliku. Długo rozmawialiśmy. Opowiedziałam rodzinie Michała trochę o sobie. Czym się zajmuję, jak się poznaliśmy, gdzie mieszkam, skąd jestem… Po śniadaniu postanowiliśmy wybrać się na spacer. Miałam wrażenie, że Państwo Kubiak polubili mnie…

________________________________________________________________________
Przepraszam, że dzisiaj tak krótko. Nie miałam za bardzo weny. Mam nadzieję, że zadowolicie się tym rozdziałem.

Pozdrawiam, no_princess

6 komentarzy:

  1. uff... zaakceptowali, już myślałam, że jeszcze jakieś problemy z mamą będą.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na szczęście nie skończyło si na awanturze...

    Pozdrawiam Smileee...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciesze się, że została zaakceptowana :) Mnie tam cieszy wszystko, co napisałaś :D Pozdrawiam blueberrysmile :*

    OdpowiedzUsuń