poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 54.



Cały następny tydzień dzielnie chodziłam na zajęcia, a Misiek na treningi. Poważnie zaczęłam zastanawiać się nad zmianą kierunku. Architektura wnętrz okazała się być zbyt trudna. Mimo zapewnień Alicji, że początki są zawsze trudne, nie mogę przyjąć jakoś tego do wiadomości. Już jutro przyjeżdża banda z Warszawy, więc postanowiliśmy z Michałem zrobić większe zakupy na tą okazję. W końcu nie codziennie widzi się starych znajomych. Po zakupach zrobiliśmy wspólnie obiad. Po jego zjedzeniu postanowiliśmy posprzątać mieszkanie. Ja zajęłam się łazienką i kuchnią, a Michał wziął pod swe skrzydła pokoje i korytarz. Skończyliśmy późny m wieczorem, ale było warto. Znaleźliśmy mnóstwo skarbów. Jakiś długopis, wykałaczka, stara karta ze zniżką w jakiejś sieciówce, a nawet zapalniczka. Po tak wielkim wysiłku postanowiliśmy się zrelaksować.

- Mam pomysł.
- Michał, co ty znowu wymyśliłeś? Od razu ostrzegam, że nie mam siły nigdzie się ruszać.
- No ale proszę. Daj mi chociaż powiedzieć jaki mam pomysł. – prosił jak małe dziecko.
- No dobrze. Ale nie oczekuj, że się zgodzę. Ok.?
- Dobra.

Po wyjawieniu mi całego pomysłu i po wielu namowach udało mu się wreszcie mnie przekonać do swojego pomysłu. Tak więc ogarnęliśmy się, ubraliśmy w miarę przyzwoicie (czyt. Odpowiednio do temperatury na dworze. O godzinie 22.00 było jakieś 10 stopni) i pojechaliśmy w siną dal. A konkretnie do kina. Tym razem jednak na coś bardziej przyjemnego. Wybraliśmy „Skyfall” - kolejną część słynnego Bonda. Mimo, że nie lubię tego typu filmów, ten był całkiem ok. Po naszym jakże krótkim seansie poszliśmy na spacer. Do domu wróciliśmy koło pierwszej. Od razu wbiegłam pod prysznic, a później przebrałam się w piżamę. Położyłam się spać, a chwilę później dołączył do mnie Michał. Jednak jemu nie za bardzo kleiły się oczy. Zaczął obdarowywać mnie pocałunkami, których nie dało się nie odwzajemnić. Chwilę później byliśmy już bez ubrań…


Wstałam przed 9.00. Michał od godziny był już na treningu. Miał wrócić dopiero po 12.00. Właśnie szłam do łazienki, kiedy zadzwonił telefon.

- Siema Baron. Jedziecie już?
- Ej, no właśnie ja w tej sprawie. Wpadniemy dopiero wieczorem, bo mieliśmy małe kłopoty z busem. Właściwie to dopiero wyjeżdżamy z Warszawy. Chcieliśmy tylko wiedzieć, jakie trunki mamy ze sobą zabrać, bo przecież na trzeźwo nie będziemy się bawić.
- Nic nie musicie brać. Zapasy pouzupełnialiśmy po ostatniej imprezie.
- I tak coś weźmiemy ze sobą. To do zobaczenia wieczorem.
- No. Jedźcie ostrożnie. Pa.

Po rozmowie udałam się do łazienki. Wzięłam krótki prysznic, a włosy upięłam w kok. Założyłam czarny T-Shirt i dres, a na nogi wygodne adidasy. Chwyciłam swoje MP4 i poszłam pobiegać. Po drodze spotkałam Alę i Tomka, którzy relaksowali się przy kawie.

- A Ty co? Przygotowujesz już się na AWF? – zapytała Ala.
- Tak. Trenuję codziennie. Wstaję o czwartej, by pobiegać. – powiedziałam z lekką ironią w głosie. – Nie. No co Wy. Po prostu Michał jest na treningu, a ja nie mam co robić. Kuzyn i znajomi przyjadą dopiero wieczorem. A teraz zmierzam w stronę hali. Może uda mi się wejść na trening chłopaków.
- To leć, tylko skrzydeł nie połam. – zaśmiał się Tomek.
- Dobra. Pa..

Tak jak myślałam. Musiałam zbajerować ochroniarza, że jestem umówiona na prywatny trening z Bernardim. Trochę potrwało, zanim się zgodził, bo oczywiście musiał zawołać samego trenera. Bernardi wiedział o co chodzi i potwierdził moją wersję. Chwilę później siedziałam już na Sali, w której trenowali.

- Sarah, nie ma bata. Musisz z nami zagrać. – pobiegł do mnie Łasko.
- Ale ja nie jestem przygotowana. A poza tym, wy mnie zabijecie atakiem i zagrywką.
- Będziemy grzeczni. Pamiętasz? Obiecałaś nam na podatku sezonu. A dzisiaj jesteś w idealnym stroju.
- Nie dasz mi spokoju dopóki się nie zgodzę. Mam rację?
- Tak.
- No dobra. Po której stronie gram?
- Z nami.
- Ejj! Nie ma tak! – krzyknął Michał K. – Ostatni raz, jak graliśmy w przeciwnych drużynach, to się na mnie uwzięła i cały czas atakowała i zagrywała na mnie.
- Widzisz, nie mam wyboru Michał. Muszę grać z Kubiakiem. – wzruszyłam ramionami i powędrowałam na swoją połowę boiska.

Na początku obie „drużyny” szły łeb w łeb, jednak później coś się nam pomieszało i zrezygnowaliśmy z liczenia punktów. W rezultacie uznaliśmy, że jest remis, co normalnie nie miałoby miejsca. Po jakże ciężkiej walce o każdą piłkę chłopaki poszli pod prysznic, a ja postanowiłam poczekać na Michała na zewnątrz. Zjawił się dopiero po pół godzinie. W tym czasie porozmawiałam sobie z nowym ochroniarzem, który jak się okazało jest bratankiem poprzedniego. Jego wujek jest niestety na chorobowy, więc ktoś musiał go zastąpić.

Do domu pojechaliśmy samochodem. Opowiedziałam Michałowi, o tym, że chłopaki będą wieczorem. Stwierdził, że to nawet lepiej, bo musi jeszcze jechać do taty coś załatwić.

Siedzieliśmy z Michałem na kanapie i oglądaliśmy zdjęcia z Brazylii. Wtem usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Kiedy podeszłam bliżej, żeby je otworzyć nie miałam wątpliwości codo tego, że przyjechali nasi goście.

- Sarah! – wykrzyczeli, kiedy mnie ujrzeli.
- Spokojnie, bo mnie udusicie – powiedziałam, kiedy zaczęli mnie przytulać.
- Ej! Jestem zazdrosny! – zza ściany wyłonił się Michał.
- Dziku!

Niestety na Michała też się rzucili. Cieszyłam się, że traktują Michała, jakby znali się od lat. Nawet  z Tomsonem się dogadują.  Zaprosiliśmy chłopaków do środka. Zaczęło się od rozmów, co u nas, u nich itp. W końcu w ruch poszły pierwsze butelki. Chłopaki tak jak zapowiedzieli też przywieźli ze sobą asortyment. Przez cały wieczór gadaliśmy, śmialiśmy się, wspominaliśmy nasze dzieciństwo. Kiedy nie byłam jeszcze zbyt odurzona alkoholem wyjęłam album ze zdjęciami. 

_____________________________________________________________________
Witajcie! Dziś trochę krótszy rozdział, ale prawdę mówiąc nie miałam pomysłu, jak możnaby skonstruować ten post. Mam nadzieję, że się wam spodoba, bo jakoś mi nie przypadł za bardzo do gustu. 

Pozdrawiam, no_princess :*

11 komentarzy:

  1. Jak zawsze fantastyczny :)
    Tadaaam! Już jestem blogowiczką i oczywiście zapraszam do mnie :) Mam nadzieję, że w razie czego mi pomożesz ;D

    Zmiana kierunku? W sumie jak to początek to niech próbuje.
    Hahaha ja zawsze podczas sprzątania znajduję tyle zapomnianych rzeczy...
    Fajnie, że była na treningu chłopaków i że z nimi zagrała.
    Bajerowanie ochroniarza, to musiało wyglądać przekomicznie.
    Yaeh! Nareszcie przybyła banda z Afro! Gruby melanż wyczuwam :P
    Czekam na ciąg dalszy ;> Pozdrawiam blueberrysmile :*
    PS. Jak tam w szkole??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i link http://blueberrysmilefollowmydreams.blogspot.com/

      Usuń
    2. Dziękuję! :D Witam nową blogowiczkę. Już odwiedziłam :) Oczywiście, że Ci pomogę.

      W szkole nie było najgorzej, bo tylko cztery lekcje mam w poniedziałki :) Niestety jutro już będzie gorzej, bo aż siedem :(

      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. A tam głupoty gadasz...dobrze jest ;) ^^
    No wkońcu się spotkali ;)
    Pozdrawiam i życzę przetrwania w szkole: Marta♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest dobrze, coś bredzisz chyba po tej szkole ^.^
    No Afromental i życie jest piękne :D
    Pozdrawiam i życzę jak najwięcej weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bredzę. WIem jak jest :D Dziękuję :)

      Pozdrawiam, :*

      Usuń
  4. Mi bardzo się podoba i oczywiście czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję :) Na pewno zajrzę.

    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award :)
    po więcej szczegółów zapraszam do siebie: http://milosc-na-boisku-siatkowka.blogspot.com/
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń