Cały następny tydzień dzielnie chodziłam na zajęcia, a Misiek
na treningi. Poważnie zaczęłam zastanawiać się nad zmianą kierunku.
Architektura wnętrz okazała się być zbyt trudna. Mimo zapewnień Alicji, że
początki są zawsze trudne, nie mogę przyjąć jakoś tego do wiadomości. Już jutro
przyjeżdża banda z Warszawy, więc postanowiliśmy z Michałem zrobić większe
zakupy na tą okazję. W końcu nie codziennie widzi się starych znajomych. Po
zakupach zrobiliśmy wspólnie obiad. Po jego zjedzeniu postanowiliśmy posprzątać
mieszkanie. Ja zajęłam się łazienką i kuchnią, a Michał wziął pod swe skrzydła
pokoje i korytarz. Skończyliśmy późny m wieczorem, ale było warto. Znaleźliśmy
mnóstwo skarbów. Jakiś długopis, wykałaczka, stara karta ze zniżką w jakiejś
sieciówce, a nawet zapalniczka. Po tak wielkim wysiłku postanowiliśmy się
zrelaksować.
- Mam pomysł.
- Michał, co ty znowu wymyśliłeś? Od razu ostrzegam, że
nie mam siły nigdzie się ruszać.
- No ale proszę. Daj mi chociaż powiedzieć jaki mam
pomysł. – prosił jak małe dziecko.
- No dobrze. Ale nie oczekuj, że się zgodzę. Ok.?
- Dobra.
Po wyjawieniu mi całego pomysłu i po wielu namowach udało
mu się wreszcie mnie przekonać do swojego pomysłu. Tak więc ogarnęliśmy się,
ubraliśmy w miarę przyzwoicie (czyt. Odpowiednio do temperatury na dworze. O
godzinie 22.00 było jakieś 10 stopni) i pojechaliśmy w siną dal. A konkretnie do
kina. Tym razem jednak na coś bardziej przyjemnego. Wybraliśmy „Skyfall” -
kolejną część słynnego Bonda. Mimo, że nie lubię tego typu filmów, ten był
całkiem ok. Po naszym jakże krótkim seansie poszliśmy na spacer. Do domu
wróciliśmy koło pierwszej. Od razu wbiegłam pod prysznic, a później przebrałam się
w piżamę. Położyłam się spać, a chwilę później dołączył do mnie Michał. Jednak
jemu nie za bardzo kleiły się oczy. Zaczął obdarowywać mnie pocałunkami,
których nie dało się nie odwzajemnić. Chwilę później byliśmy już bez ubrań…
Wstałam przed 9.00. Michał od godziny był już na
treningu. Miał wrócić dopiero po 12.00. Właśnie szłam do łazienki, kiedy
zadzwonił telefon.
- Siema Baron. Jedziecie już?
- Ej, no właśnie ja w tej sprawie. Wpadniemy dopiero
wieczorem, bo mieliśmy małe kłopoty z busem. Właściwie to dopiero wyjeżdżamy z
Warszawy. Chcieliśmy tylko wiedzieć, jakie trunki mamy ze sobą zabrać, bo
przecież na trzeźwo nie będziemy się bawić.
- Nic nie musicie brać. Zapasy pouzupełnialiśmy po
ostatniej imprezie.
- I tak coś weźmiemy ze sobą. To do zobaczenia wieczorem.
- No. Jedźcie ostrożnie. Pa.
Po rozmowie udałam się do łazienki. Wzięłam krótki
prysznic, a włosy upięłam w kok. Założyłam czarny T-Shirt i dres, a na nogi
wygodne adidasy. Chwyciłam swoje MP4 i poszłam pobiegać. Po drodze spotkałam
Alę i Tomka, którzy relaksowali się przy kawie.
- A Ty co? Przygotowujesz już się na AWF? – zapytała Ala.
- Tak. Trenuję codziennie. Wstaję o czwartej, by
pobiegać. – powiedziałam z lekką ironią w głosie. – Nie. No co Wy. Po prostu
Michał jest na treningu, a ja nie mam co robić. Kuzyn i znajomi przyjadą
dopiero wieczorem. A teraz zmierzam w stronę hali. Może uda mi się wejść na trening
chłopaków.
- To leć, tylko skrzydeł nie połam. – zaśmiał się Tomek.
- Dobra. Pa..
Tak jak myślałam. Musiałam zbajerować ochroniarza, że
jestem umówiona na prywatny trening z Bernardim. Trochę potrwało, zanim się
zgodził, bo oczywiście musiał zawołać samego trenera. Bernardi wiedział o co
chodzi i potwierdził moją wersję. Chwilę później siedziałam już na Sali, w
której trenowali.
- Sarah, nie ma bata. Musisz z nami zagrać. – pobiegł do
mnie Łasko.
- Ale ja nie jestem przygotowana. A poza tym, wy mnie
zabijecie atakiem i zagrywką.
- Będziemy grzeczni. Pamiętasz? Obiecałaś nam na podatku sezonu.
A dzisiaj jesteś w idealnym stroju.
- Nie dasz mi spokoju dopóki się nie zgodzę. Mam rację?
- Tak.
- No dobra. Po której stronie gram?
- Z nami.
- Ejj! Nie ma tak! – krzyknął Michał K. – Ostatni raz,
jak graliśmy w przeciwnych drużynach, to się na mnie uwzięła i cały czas
atakowała i zagrywała na mnie.
- Widzisz, nie mam wyboru Michał. Muszę grać z Kubiakiem.
– wzruszyłam ramionami i powędrowałam na swoją połowę boiska.
Na początku obie „drużyny” szły łeb w łeb, jednak później
coś się nam pomieszało i zrezygnowaliśmy z liczenia punktów. W rezultacie
uznaliśmy, że jest remis, co normalnie nie miałoby miejsca. Po jakże ciężkiej
walce o każdą piłkę chłopaki poszli pod prysznic, a ja postanowiłam poczekać na
Michała na zewnątrz. Zjawił się dopiero po pół godzinie. W tym czasie
porozmawiałam sobie z nowym ochroniarzem, który jak się okazało jest bratankiem
poprzedniego. Jego wujek jest niestety na chorobowy, więc ktoś musiał go
zastąpić.
Do domu pojechaliśmy samochodem. Opowiedziałam Michałowi,
o tym, że chłopaki będą wieczorem. Stwierdził, że to nawet lepiej, bo musi
jeszcze jechać do taty coś załatwić.
Siedzieliśmy z Michałem na kanapie i oglądaliśmy zdjęcia
z Brazylii. Wtem usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Kiedy podeszłam bliżej, żeby je
otworzyć nie miałam wątpliwości codo tego, że przyjechali nasi goście.
- Sarah! – wykrzyczeli, kiedy mnie ujrzeli.
- Spokojnie, bo mnie udusicie – powiedziałam, kiedy
zaczęli mnie przytulać.
- Ej! Jestem zazdrosny! – zza ściany wyłonił się Michał.
- Dziku!
Niestety na Michała też się rzucili. Cieszyłam się, że
traktują Michała, jakby znali się od lat. Nawet
z Tomsonem się dogadują.
Zaprosiliśmy chłopaków do środka. Zaczęło się od rozmów, co u nas, u
nich itp. W końcu w ruch poszły pierwsze butelki. Chłopaki tak jak
zapowiedzieli też przywieźli ze sobą asortyment. Przez cały wieczór gadaliśmy,
śmialiśmy się, wspominaliśmy nasze dzieciństwo. Kiedy nie byłam jeszcze zbyt
odurzona alkoholem wyjęłam album ze zdjęciami.
_____________________________________________________________________
Witajcie! Dziś trochę krótszy rozdział, ale prawdę mówiąc nie miałam pomysłu, jak możnaby skonstruować ten post. Mam nadzieję, że się wam spodoba, bo jakoś mi nie przypadł za bardzo do gustu.
Pozdrawiam, no_princess :*
Jak zawsze fantastyczny :)
OdpowiedzUsuńTadaaam! Już jestem blogowiczką i oczywiście zapraszam do mnie :) Mam nadzieję, że w razie czego mi pomożesz ;D
Zmiana kierunku? W sumie jak to początek to niech próbuje.
Hahaha ja zawsze podczas sprzątania znajduję tyle zapomnianych rzeczy...
Fajnie, że była na treningu chłopaków i że z nimi zagrała.
Bajerowanie ochroniarza, to musiało wyglądać przekomicznie.
Yaeh! Nareszcie przybyła banda z Afro! Gruby melanż wyczuwam :P
Czekam na ciąg dalszy ;> Pozdrawiam blueberrysmile :*
PS. Jak tam w szkole??
A i link http://blueberrysmilefollowmydreams.blogspot.com/
UsuńDziękuję! :D Witam nową blogowiczkę. Już odwiedziłam :) Oczywiście, że Ci pomogę.
UsuńW szkole nie było najgorzej, bo tylko cztery lekcje mam w poniedziałki :) Niestety jutro już będzie gorzej, bo aż siedem :(
Pozdrawiam :*
A tam głupoty gadasz...dobrze jest ;) ^^
OdpowiedzUsuńNo wkońcu się spotkali ;)
Pozdrawiam i życzę przetrwania w szkole: Marta♥
Dzięki :)
UsuńPozdrawiam :*
Jest dobrze, coś bredzisz chyba po tej szkole ^.^
OdpowiedzUsuńNo Afromental i życie jest piękne :D
Pozdrawiam i życzę jak najwięcej weny :*
Nie bredzę. WIem jak jest :D Dziękuję :)
UsuńPozdrawiam, :*
Mi bardzo się podoba i oczywiście czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Na pewno zajrzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Hej, zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award :)
OdpowiedzUsuńpo więcej szczegółów zapraszam do siebie: http://milosc-na-boisku-siatkowka.blogspot.com/
Pozdrawiam :D
Dziękuję :)
UsuńPozdrawiam