Trening skończył się o 12.00. Czekając na Michała, który
poszedł na chwilę do trenera, pogadałam z chłopakami z JSW. Kiedy Michał wrócił
pożegnaliśmy się z siatkarzami i pojechaliśmy do domu. Po drodze wstąpiliśmy na
małe zakupy, żeby przygotować się na dzisiejszy wieczór. W mieszkaniu byliśmy
jakoś przed drugą. Kiedy Michał poszedł wziąć prysznic, ja zadzwoniłam do Alka.
- Cześć! Co u Was? – zapytałam, gdy tylko odebrał.
- No hej. Gdybym miał opowiadać dnia by nie starczyło.
Ale ogólnie to jest dobrze. Niedługo kończymy nagrywać płytę. A co u Was?
- Michał ma codziennie treningi, a ja od dziś jestem
studentką!
- AWF? Mówiłaś, że chciałaś tam studiować.
- Nie. Architektura wnętrz. Zobaczymy po pierwszym
semestrze. Ewentualnie się przeniosę.
Nasza rozmowa trwała jeszcze jakieś pół godziny. W tym
czasie Misiek wyszedł z łazienki i zaczął robić obiad. Jak tylko poczułam
zapach spaghetti carbonara udałam się do kuchni, by podziwiać mojego siatkarza
w akcji. Muszę przyznać, że wyglądał bardzo seksownie w fartuszku. 10 minut później
siedzieliśmy już przy stole zajadając się obiadem.
- Misiek, musisz mi częściej gotować.
- Nie za dobrze by Ci było?
- Nie. – uśmiechnęłam się i posłałam mu w powietrzu
buziaka.
- No to, żeby nie było za miło przed treningiem dzwonił
Zibi.
- I co z jego siostrą?
***
Jechał właśnie do Warszawy. Nie obchodziło go, co powie
trener, jak nie przyjdzie na treningi. Teraz najważniejsza dla niego była Paulina.
Nie wytrzymał dłużej w Rzeszowie. Musiał do niej jechać. Dojeżdżał właśnie do
kliniki, kiedy zauważył swojego ojca. Ostatni raz widział go w lipcu. Jego, mamę
i Paulinę.
- Tato, ona z tego wyjdzie. Prawda?
- Nie wiem. Lekarze nie dają jej wielu szans.
- Ona musi z tego wyjść! – nie panował nad emocjami.
- Zbyszek, to był bardzo poważny wypadek. Trzeba być
przygotowanym na najgorsze.
Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że Paula może umrzeć.
Znów powrócił myślami do Brazylii. Do tego telefonu.
- Halo?
- Synku… - jego
mama płakała.
- Mamo, co się
stało? Czemu płaczesz?
- Paulinka… Ona… Miała
wypadek.
- Mamo, Ty
żartujesz prawda? Powiedz, że żartujesz.
- Jechała z
Poznania… Wjechał w nią tir. Cudem przeżyła. Jest cała połamana, leży w
śpiączce. Lekarze mówią, że to może być kwestia kilku dni… Że ona.. Zbyszek,
ona może umrzeć. Wiem, że nie powinnam do Ciebie teraz dzwonić, bo masz ważne
mecze. Ale chciałam, żebyś wiedział, żebyś był przygotowany na każdą możliwość.
- Mamo, nie mów
tak! Ona z tego wyjdzie! Paula nie może umrzeć!
- Synku, przykro
mi.
Stał przed drzwiami do sali, w której leżała. Podszedł
bliżej. Mama miała łzy w oczach. Wyglądała jak widmo.
- Mamuś. Idź do domu, ja teraz przy niej będę.
- Synku… A Twoje treningi? Powinieneś być w Rzeszowie.
- Nie mamo. Jestem tu, gdzie być powinienem. Przy
Paulinie. Jedź z tatą do domu. Odpocznij. Proszę.
- Jadziu, Zbyszek ma rację. Chodźmy. Zostawmy ich samych.
– do rozmowy wkroczył Leon.
- Dobrze, ale jak coś się będzie dziać masz dzwonić.
- Obiecuję. Na razie.
Paulina wyglądała jakby spała. Po części tak było. Wziął
jej dłoń w swoje i zaczął do niej mówić. Chciał, żeby wiedziała, że jest przy
niej. Nagle poczuł, jak jej dłoń zaciska się. Spojrzał na jej twarz, na której
zaczął pojawiać się lekki grymas. Puścił ją i pobiegł po lekarza. To było pewne.
Po prawie czterech miesiącach Paulina się obudziła. Był tylko jeden problem. Była
sparaliżowana.
***
- CO? – zapytałam z niedowierzaniem.
- Niestety. To i tak cud, że się obudziła. Sarah,
niewielu osobom udaje się wyjść z takiego wypadku.
- Wiem coś o tym. – po moim policzku spłynęła łza.
- Nie płacz słońce.
- Przepraszam, ale na samą myśl, że Paula miała ten
wypadek, przypomina mi się mama.
Siedzieliśmy w milczeniu przez kilka godzin. Koło 18.00
zaczęliśmy przygotowywać wszystko na przybycie Ali i Tomka. Wódka się schładzała,
pozostałe napoje także. Przygotowałam szklanki i kieliszki. Wygoniłam Michała
jeszcze do sklepu, bo zapomnieliśmy kupić wino. Równo o dwudziestej zjawili się
nasi goście. Jednak jakieś pół godziny później usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
Michał poszedł otworzyć i zaprosił kolejnych gości do środka. Okazało się, że
kilku siatkarzy wpadło uczcić moje studiowanie. Po opróżnieniu przeze mnie i przez
Alę wina zaczęliśmy grac w butelkę. W końcu to jest, jak to określił Igła, gra
dla prawdziwych mężczyzn. Nie obyło się bez durnych zadań, bo przecież to są
siatkarze. A jak wiadomo siatkarz to siatkarz. Nie ważne, czy Polak, Anglik,
Włoch, czy Amerykanin. Ważne, że siatkarz. I tak oto, po wspaniałym wieczorze
trwającym do drugiej nasi goście się rozeszli. Nie miałam na nic siły, więc tylko
wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam do łóżka. Chwilę później dołączył do mnie
Michał.
Obudziłam się grubo po 10.00. Zapomniałam o zajęciach, z
resztą i tak nie byłabym w stanie na nie iść. Trochę wczoraj przesadziliśmy z
alkoholem. Jestem pod wrażeniem tego, że Misiek był w stanie iść na trening. Po
chwili dostałam wiadomość od Michała.
„Trening się przeciągnie, bo Bernardi chyba się domyślił,
że nie byliśmy grzeczni wczoraj wieczorem. Będę koło 13.00 – 14.00. Nie martw
się. Kocham : *”
Odczytałam wiadomość i poszłam wziąć prysznic. Ubrałam
się, wysuszyłam włosy i postanowiłam zadzwonić do Ali.
- Halo?
- Żyjesz jakoś?
- Nie za bardzo. Już Tomek się lepiej trzyma niż ja. Ty
też nie na zajęciach?
- Tak jakby wstałam pół godziny temu. – zaśmiałam się.
- To ja jestem lepsza. Nie śpię od godziny. Ale pójdę się
chyba jeszcze położyć, bo coś nie czuję się najlepiej.
- W takim razie trzymaj się. Pa.
Chwilę później odebrałam telefon od cioci z Kanady.
______________________________________________________________________
Witam Was Moje Drogie. Na początku chcę Was przeprosić, za moją jednodniową nieobecność. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że świętowałam urodziny przyjaciółki (%) i nie byłam w stanie wrócić do domu i napisać dla Was tego rozdziału. W ramach przeprosin wyjawiam Wam prawdę o problemie Zbyszka juz dziś. Tą zakrapianą imprezą u "Kubiaków" nawiązałam trochę do tego, co się działo na urodzinach. Tylko w butelkę nie graliśmy :)
Przepraszam raz jeszcze i pozdrawiam, no_princess
Wiesz Ty co?! Ja dopiero skończyłam oglądać TRZY METRY NAD NIEBEM (POLECAM!♥) i sobie trochę popłakałam ( no dobra nie troche......ale nieważne...^^) A Ty mi z wypadkiem wyjeżdżasz no...;(;(;(
OdpowiedzUsuńSuper, że impreza się udała :D
Ja też chcę żeby mi Michał Ka gotował obiadek :D Masz jakieś namiary na niego? ^^ Chętnie skorzystam :D :D
Pozdrawiam i do następnego ;)
Marta♥
Dzięki :) Z pewnością obejrzę film. Ja też chcę obiadków w wykonaniu Dzika i muszę Cię znów zasmucić. Nie mam żadnego namiaru. Ale zawsze można pojechać do Żor i pukać od drzwi do drzwi :D :P
UsuńPozdrawiam :*
Serio film boski ;)*___*
UsuńOoooo:( Szkoda ;) Ale... Żory duże, a my dwie :D Bedziemy szukać jego INFINITI na parkingu :D
Serio film świetny ^^ *____*
UsuńOooo szkoda :( przystaje na Twoją propozycje :D Ale "wisz" Żory są całkiem duże a My tylko dwie ;) Bedziemy szujać Jego INFINITI na parkingach :D :D ^^
Spokojnie... Skompbinuje się jeszcze kogoś do pomocy i będzie git :) Ja już swoje wtyki mam :P
UsuńMichał i obiadek :D Tylko nie wypadek ;c A tak to super jak zwykle^^ Czekam z niecierpliwością na kolejny ;>
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Tak, wiem... Jestem zła i okropna, że sparaliżowałam siostrę Zibiego. Cóż. Musze to zwalić na moją chorą wyobraźnię :D
UsuńPozdrawiam, :*
Bardzo dobry i zaskakujący rozdział, z niecierpliwością czekam na następny ;) Pozdrawiam cieplutko Zuza ;D
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPozdrawiam, :D
Oj...my wybaczamy! :))
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;)
Spaghetti carbonara hm...zjadłabym. Cieszę się, że Sarah zadzwoniła do Alka, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się pojawią w jakimś rozdziale.
Biedny Zibi... ;( Dobrze, że udało się Palenie wybudzić.
Jejciu, jak ja się stęskniłam za butelką ;D
Hahah kac morderca nie ma serca :P Oczywiście czekam na więcej. Pozdrawiam blueberrysmile ;*
PS. Bardzo chciałabym Ci podziękować, za to, że przczetałaś fragmenty mojego opowiadania oraz za Twoją opinię. Bardzo mi to pomogło w podjęciu ostatecznej decyzji. Także już dziś dołączę do grona posiadających bloga. Jeszcze raz wielkie dzięki ;*
Dziękuję :)
UsuńCieszę się, że podjęłaś tą decyzję :) I dlatego czekam na link :D
Pozdrawiam :*
Aww Dziku w fartuszku *.* hahaha :D
OdpowiedzUsuńJeju jak mi szkoda Zibiego, nie wiem co jest gorsze śmierć, czy wiadomość, że będzie się sparaliżowanym do końca życia.
Trochę mi tu Afromantalu zaczyna brakować. Stęskniłam się za chłopakami :)
Świetny rozdział.
Pozdrawiam :*
Dzięki :)
UsuńPozdrawiam :*